2014-09-13, Komentarze na gorąco
Dokładnie 15 lat temu, 13 września 1999 r. na frontonie gmachu Urzędu Miasta umieszczono napis „Pro publico bono”.
Słowa te oznaczają nie mniej, nie więcej, ale „dla dobra publicznego”. Nie swojego, nie osobistego, ale właśnie publicznego.
To dobry moment, żeby przypomnieć o tym wskazaniu tym wszystkim, którzy zabiegają teraz o miejsce w radzie miasta i gabinecie prezydenta Gorzowa. Nie oszukujmy się bowiem, że wszyscy idą po władzę mając jedynie nasze dobro, szczęście i zdrowie na uwadze. Wielu z nich jest zwyczajnie spragnionych władzy, a niektórzy wręcz myślą głównie o sobie i swoich poplecznikach oraz dietach. Oczywiście pod hasłami rozwoju, porządku i ładu, a może i nawet rozkwitu.
Dla dobra publicznego to żyją i pracują Augustyn Wiernicki, Stanisław Żytkowski i jeszcze parę innych znanych publicznie osób. Dowodzą tego całą swoją życiową postawą i czynami dnia codziennego. Bardzo dobrze jak ktoś jeszcze potrafi łączyć dobro publiczne z osobistym, znajdując w tym satysfakcję i dając satysfakcje innym. Gorzej, gdy partykularne interesy i względy partyjne przesłaniają to, co w służbie publicznej jest najważniejsze. Pół biedy, kiedy władza zwyczajnie błądzi i jest w stanie sama się naprawić. Fatalnie dzieje się jednak, kiedy górę biorą osobiste poglądy, oceny, a nawet urazy. Stąd już prosta droga do upadku. Władzy i naszego.
Dobrze jest więc przyjrzeć się dokładnie wszystkim kandydatom na radnych i prezydentów, nim dokonamy wyboru. Oddzielając dobro publiczne od dobra osobistego, chciejstwo od pragmatyzmu i prawdę od fałszu, która tu i ówdzie pobrzmiewa.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.