2014-10-06, Komentarze na gorąco
Sondaż opublikowany przez „Gazetę Wyborczą” daje nam wreszcie wyobrażenie o szansach kandydatów na objęcie stanowiska prezydenta Gorzowa.
Do tej pory ze wszystkich niemal sztabów wyborczych płynęły sygnały, że mają wyniki własnych badań, z których wynika, że to ich właśnie kandydat przejdzie do drugiej tury, w której zmierzy się z urzędującym prezydentem. Teraz przynajmniej wiemy to, czego od dawna można było się jedynie domyślać, że druga tura jednak będzie, ale spotkać się w niej mogą nie partyjni pretendenci, lecz faworyzowany Tadeusz Jędrzejczak i lekceważony do niedawna Jacek Wójcicki z Deszczna.
36% poparcia dla T. Jędrzejczaka to wciąż sporo. To jednak znacznie mniej niż w poprzednich wyborach i dużo za mało, by wygrać tegoroczne wybory nie tylko w pierwszej turze, ale w ogóle. A to dlatego, że w przypadku urzędującego prezydenta głosów raczej nie przybędzie. Jego wyborcy to zadeklarowany elektorat, który karnie pójdzie do wyborów, zarówno w pierwszej jak i drugiej turze. Kluczem do wygranej/przegranej będzie więc frekwencja w przewidywanej dogrywce. Im będzie wyższa, tym większe będą szanse jego rywala, który w jakiejś mierze może liczyć na tych wyborców, którzy wcześniej popierali konkurentów. Wszyscy oni przecież idą do tych wyborów mniej więcej pod tym samym hasłem, które brzmi: czas na zmiany lub Jędrzejczak musi odejść.
Wejście do gry wójta z Deszczna mocno pomieszało szyki innym kandydatom. 24% głosów sondażowych robi wrażenie. Tym bardziej, że Jacek Wójcicki uzyskał je właściwie bez żadnej kampanii wyborczej, bez specjalnych starań i zabiegów o życzliwość mieszkańców Gorzowa. Wystarczyły jego starania o mieszkańców gminy Deszczno i działania „Ludzi dla miasta”, którzy wnieśli nową jakość do obywatelskiego i politycznego krajobrazu Gorzowa. Tak mocne poparcie dla człowieka z zewnątrz świadczy, że gorzowianie pragną nie tylko zmiany całego układu władzy, ale również potrzebują innej jakości zarządzania miastem, z innymi priorytetami i akcentami. Chcą na stanowisku prezydenta człowieka, który jest im bliski pod wieloma względami.
J. Wójcicki raczej nie odbiera głosów T. Jędrzejczakowi. Jest po prostu tym kandydatem, który godzi przede wszystkim w pozostałych. Krystyna Sibińska reprezentująca PO z 14% znalazła się daleko w tyle, choć ciągle jest na pudle. Jednakże gdyby nie J. Wójcicki z pewnością miałaby tych procentów trochę więcej. Podobnie jak Ireneusz Madej KWW "Solidarność i Madej" oraz Marek Surmacz z PiS, których 11% wcale nie dziwi, choć to także duża strata do J. Wójcickiego. Jedynie chyba Maciej Szykuła z PSL zyskując 4% w sondażu nic, albo niewiele tu traci, bo trudno zakładać, by ludowcy w tych wyborach odegrali w mieście większą rolę. Tak samo jak nieuwzględniony w sondażu Rafał Zapadka i jego Kongres Nowej Prawicy, który może jedynie pogorszyć wynik M. Surmacza i PiS.
Dużo jeszcze zależeć będzie od kampanii wyborczej, która dopiero wchodzi w decydującą fazę, a sondażowe prognozy jeszcze bardziej ją podkręcą. Wiele może się jeszcze zmienić, choć wcale nie musi. Jeżeli kampania wyborcza toczyć się będzie jednak normalnym torem, bez niespodzianek i gwałtownych zwrotów, to można przewidywać, że przedstawione preferencje nie ulegną istotnej zmianie, choć np. J. Wójcicki może jeszcze sporo zyskać albo i stracić. To zależeć będzie od niego samego i jego rywali. Natomiast w pewnej już raczej drugiej turze dojdzie do walki o pojedyncze głosy. To będzie prawdziwa bitwa o głosy i kształt Gorzowa.
Jan Delijewski
P.S. Do końca jednak nie polegałbym na wynikach tego sondażu, gdyż był robiony przy okazji innych badań i rzeczywiste preferencje wyborcze gorzowian mogą wyglądać trochę, albo mocno inaczej.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.