2014-10-31, Komentarze na gorąco
Przed nami listopadowe dni, które w naszym kraju są inne niż wszędzie.
Na początek Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, czyli czas pielgrzymowania po grobach bliskich i dalekich, czas wspominania tych, co opuścili nasz ziemski padół i są wolni od trosk wszelakich związanych z codziennym życiem. Później 11 listopada, święto Odzyskania Niepodległości, którą znowu mamy. No i w końcu 16 listopada samorządowe wybory. W których wybierzemy sobie prezydenta i radnych z grona wcześniej wybranych i zgłoszonych.
Przed nami więc czas osobistej, ale i politycznej refleksji. To czas wspominek, ale i pewnej radości, bo przecież „my żyjemy”. Nie potrafimy jednak cieszyć się życiem. Za dużo w nas żalu, goryczy, zawiści i pretensji do … życia. To widać, słychać i czuć. Za mało w nas optymizmu, radosnej aktywności i marzeń do zrealizowania. Z czego to się bierze, że nie potrafimy cieszyć się chwilą, tym co jest i mamy? Martwiąc się przy tym na zapas i narzekając na rząd, samorząd, nawet sąsiadów i wszystkich świętych. A przecież także wybory są świętem demokracji wytęsknionej, wywalczonej i zapisanej w konstytucji. To dlaczego wielkiej frekwencji znowu nie będzie?
Rytuały, przyzwyczajenia, tradycja – w tym naprawdę jesteśmy mocni i konsekwentni. Może pora to zmienić? Tylko jak, z kim i dlaczego ktoś chciałby zmieniać? Łatwiej pojechać na groby zmarłych kilkaset kilometrów, by zapalić symboliczną świeczkę, niż o pomyśleć o żywych tu i teraz. Łatwiej było bić się o niepodległość, niż cieszyć się nią obecnie. Łatwiej narzekać na władzę niż ją wybierać, w niej uczestniczyć, by coś jednak zmienić…
Biadolić i narzekać naprawdę potrafimy.
Niech żywi nie tracą jednak nadziei…
Leszek Zadrojć
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.