2014-11-12, Komentarze na gorąco
Za nami ostatnia sesja rady miasta w tej kadencji. Przed nami wybór nowej rady, co stanie się 16 listopada. Tutaj dogrywki nie będzie. Jak była to rada, jacy byli to radni?
Na szczegółowe analizy przyjdzie jeszcze czas. Ale już teraz można stwierdzić, że odchodząca rada nie zapisała się czymś szczególnym w dziejach miasta. Niewątpliwie na jej pracy zaważyły relacje z prezydentem, które były szorstkie, czasami wręcz nieprzyjazne i bez cienia wzajemnego zrozumienia. Z powodu nadmiernego upartyjnienia i upolitycznienia samej rady oraz autokratycznego stylu sprawowania prezydenckiej władzy przez Tadeusza Jędrzejczaka. To dlatego za dużo było przepychanek, różnych wymuszeń i ostrych słów w obie strony. Za mało zaś było merytorycznej pracy, choć każdy robił swoje i żadnych formalnych uchybień nie dało się zauważyć. No i czasami, co do zasady, jak jedni radni byli za, to drudzy byli przeciw, co wyglądało nieco śmiesznie, acz w konsekwencji bywało żałosne.
Szczególnie zauważalny był brak znaczących inicjatyw ze strony rady. A nawet jeśli były, to nie do końca przemyślane, dopracowane i zrealizowane zgodnie z intencjami. Przykładem tego jest chociażby tzw. budżet obywatelski. Idea piękna i słuszna, ale w praktyce mocno skrzywiona i wypaczona, ze względu na regulamin, który dopuszcza różne przegięcia, nadużycia i obnaża gorzowska mizerię. Ale czego można oczekiwać, jeśli mogą głosować niemowlaki i to za siebie oraz sąsiada, i zupełnie obcych ludzi. Nawet więc jak były jakieś pomysły i propozycje, to albo nie do końca przeprowadzone, albo poniechane, kiedy napotykały opór ze strony prezydenta, który potrafił wyjść niemal z każdej takiej opresji. Ale były też od tego wyjątki. Takim wyjątkiem jest rejon ul. Strzeleckiej, który nie doczekał się uchwalenia żadnych planów i stanowi przykład klinczu między radą a prezydentem, stając się egzemplifikacją gorzowskiej niemocy.
Było w tej radzie nawet całkiem sporo indywidualności, ale na dobrą sprawę nie przebiły się z niczym, choć w świadomości społecznej zaistniały. Częściej jednak w jednostkowych sprawach niż w zakresie tworzenia mądrego lokalnego prawa, które popychałoby to miasto do przodu. Oczywiście byli też partyjno-klubowi liderzy, ale oni kreowali głównie zachowanie swoich koleżanek i kolegów w defensywie, choć bywały od tego odstępstwa, aczkolwiek bez dalszych konsekwencji, czego przykładem może być radny Marcin Gucia, który w klubie PO pełnił rolę drożdży i „mózgowca”, ale on już nie kandyduje. Kandydują za to inni i dlatego indywidulanych ocen czy laurek teraz wystawiać nie będę, by im nie szkodzić lub nie pomagać w trwającej przecież jeszcze do północy w piątek kampanii wyborczej. Z pewnością jednak w nowej radzie obok M. Gucia nie zobaczymy również Izabeli Szafrańskiej Słupeckiej, Pawła Leszczyńskiego i Macieja Marcinkiewicza (nie kandydują) oraz Marka Surmacza (kandyduje na stanowisko prezydenta i do sejmiku),
Jan Delijewski
P.S. Sporym zaskoczeniem na ostatnim posiedzeniu rady miasta było wycofanie, z nieznanych powodów, przez prezydenta projektu uchwały w sprawie pomnika Kazimierza Furmana. Czyżby dlatego, że nie było możliwości wykupienia go i postawienia przed wyborami? Bo pomnik, jak już pisaliśmy, jest już właściwie gotowy, tylko pieniędzy nie starczyło inicjatorom jego powstania.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.