2014-11-15, Komentarze na gorąco
Spektaklem „Niech no tylko zakwitną jabłonie”, czyli musicalem opartym na tekstach Agnieszki Osieckiej w wykonaniu warszawskiego Teatru Ateneum zakończyły się 31. Gorzowskie Spotkania Teatralne.
Spektaklem, w którym za wodzireja robił doskonale wszystkim znany Krzysztof Tyniec. I była to rozrywka na najwyższym poziomie, stanowiąca dobre zwieńczenie tegorocznych spotkań teatralnych u Juliusza Osterwy.
Na tegorocznych spotkaniach było wszystko, co w teatrze być powinno. Były więc renomowane teatry z Warszawy i Krakowa, występowały gwiazdy teatru i telewizji, były sztuki poważne i do przemyślenia, ale były też rzeczy lżejsze do przeżycia, choć niekoniecznie do zapomnienia. Oczywiście, zawsze znajdą się malkontenci, którym czegoś było za mało, czegoś za dużo, ale tak krawiec kraje, jak materii staje… Najważniejsze, że każdy, niekoniecznie nawiedzony teatroman, mógł znaleźć coś wyjątkowego dla siebie. Dla wielu rzadkich bywalców teatru już wielkim przeżyciem było zobaczenie na żywo na scenie Krystyny Jandy, Jerzego Treli, Jerzego Stuhra, Ignacego Gogolewskiego, Zbigniewa Zamachowskiego czy Wojciecha Malajkata. I o to także w tym teatrze chodzi. Wcale więc mnie nie zdziwi, jak znowu na rok przed kolejnymi teatralnymi spotkaniami sprzedadzą się na pniu wszystkie karnety.
I jeszcze jedna ważna sprawa. Po takich doświadczeniach z innymi teatrami z niejaką satysfakcją i przyjemnością możemy nasz gorzowski teatr oglądać. Bo wcale taki prowincjonalny on nie jest, jak niektórym się wydaje. A wydaje szczególnie tym, co w nim nie bywają, bo prowincjonalizm mają w sobie albo zwyczajny brak takiej potrzeby. Cóż, sztuka mięsa też może wystarczyć za wszystko lub być ponad wszystko. O gustach i apetytach na strawę się jednak nie dyskutuje.
Leszek Zadrojć.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.