2015-01-20, Komentarze na gorąco
Zbliża się 70. rocznica… Właśnie, czego?
Bo przecież nie wyzwolenia, czy jak głosi tablica na ratuszu „oswobodzenia Gorzowa z pod jarzma germańskiego”. To już prędzej zdobycia lub zajęcia niemieckiego Landsberga, który na mocy międzynarodowych postanowień stał się polskim Gorzowem. To dlatego już od wielu lat 30 stycznia każdego roku jest u nas obchodzony jako Dzień Pamięci i Pojednania, w którym od początku biorą udział dawni landsberczycy, a oznajmia o tym Dzwon Pokoju na Placu Grunwaldzkim.
Z natury jestem przeciwnikiem obalania pomników, zrywania historycznych tablic czy zmianie nazw ulic, które w zmienionej rzeczywistości źle się kojarzą lub z powodów ideologicznych komuś przeszkadzają. Szkoda na to czasu, pieniędzy i zdrowia. Wystarczy spojrzeć na Niemców, którzy w tej kwestii są pragmatyczni aż do bólu. Wojenne czy powojenne rozliczenia to jedno, historia i materialna ciągłość to drugie. W przypadku tej tablicy na ścianie urzędu miasta przy ul. Sikorskiego miałbym jednak problem. Myślę, że tu akurat nie protestowałbym przeciwko zniknięciu tego napisu upamiętniającego pierwszą rocznicę „oswobodzenia Gorzowa z pod jarzma germańskiego”. Nie protestowałbym właśnie w imię prawdy historycznej, pamięci i pojednania. Mamy bowiem zbyt bolesne, a przez to wystarczająco prawdziwe powody do pamiętania, by jeszcze odwoływać się do fałszywych świadectw, które utrudniają zrozumienie i porozumienie. Nie tylko z Niemcami, ale także z Litwinami, Białorusinami, Ukraińcami i Rosjanami…
Miejsce tej tablicy, z uwagi na - mimo wszystko - historyczny charakter, jest raczej gdzieś w muzealnych archiwach, a nie na frontonie najważniejszego miejskiego urzędu.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.