2015-03-09, Komentarze na gorąco
Można narzekać na zbyt długie kolejki i niebyt sympatyczne traktowanie.
Można mieć pretensje o niezgodne naszym odczuciem diagnozy i brak szpitalnych łóżek przynajmniej na niektórych oddziałach. Można wreszcie wybrzydzać na niekoniecznie komfortowe, miejscami nieco siermiężne, warunki pobytu i leczenia. Oczywiście w gorzowskim szpitalu. I wszystko to będzie prawda i racja. Nie ulega jednak kwestii, że nasz szpital się zmienia. Na lepsze. Wreszcie.
Jeszcze całkiem niedawno, bo dwa-trzy lata temu, szpital tonął w długach, brakowało niemal wszystkiego, a atmosfera w szpitalu i wokół niego była gęsta i niedobra. Szpital publiczny nie mógł zbankrutować, ale groziła mu zapaść. Wbrew naszym licznym obiekcjom i obawom, po zmianie w spółkę prawa handlowego i znacznemu oddłużeniu, w szpitalu zaszły widoczne już dziś gołym okiem zmiany. Mają miejsce mniejsze i większe inwestycje, przybywa lekarzy i specjalistów, poprawiają się warunki leczenia, a plany rozwoju onkologii stają się coraz bardziej realne. Trzeba naprawdę dużo złej woli, by nie widzieć tego wszystkiego.
Jasne, że w gorzowskim szpitalu nigdy nie będzie jak w filmowej Leśnej Górze. To kwestia uwarunkowań, możliwości i konsekwencja funkcjonowania polskiego systemu ochrony zdrowia. Zresztą, publiczna służba zdrowia na całym świecie cierpi na liczne braki i niedostatki. W nadmiarze ma jedynie cierpiących pacjentów. Tak to działa i nie ma w tym znaczącej winy zarządzających szpitalnymi placówkami. Jeśli chcemy coś w tym wszystkim jednak zmienić, to powinniśmy więcej wymagać od zarządzających krajem. Tam jest główne źródło dobrego i złego, które na nas spływa każdego dnia. W gospodarce, opiece społecznej, oświacie i ochronie zdrowia.
Dlaczego o tym akurat teraz piszę? Bo widzę i słyszę, co się dzieje w Polsce, a przed nami przecież jedne i drugie wybory.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.