2015-03-10, Komentarze na gorąco
„Gazeta Lubuska” rozpoczęła się wielką dyskusję nad kondycją woj. lubuskiego.
Przyczynkiem do niej okazał się raport Centrum Strategii Europejskiej stwierdzający, że „Lubuskie to zapomniane województwo”, z niskim PKB, kiepskim zarobkami i fatalnymi perspektywami nie tylko demograficznymi. I trudno się z tym nie zgodzić, bo widać to gołym okiem od ładnych kilku lat, kiedy skończyła się renta związana z otwarciem granic na Zachód.
Prawdą jest również to, że polityka państwa w ostatnich latach bardziej wspiera tzw. ścianę wschodnią, zakładając, że województwa zachodnie same sobie poradzą. Otóż nie radzą, a bliskość Niemiec nie oznacza już żadnych znaczących profitów, a jedynie podtrzymuje wegetację wielu lubuskich miast, miasteczek i wsi. Absolutnie nie zgadzam się jednak z twierdzeniem, że jedynym ratunkiem dla lubuskiego jest budowa kopalni węgla wraz elektrownią czy kopalnia miedzi, bo to działanie na 20-30 lat, które uzależni region od przemysłu wydobywczego, który na dłuższa metę przyniesie więcej szkód niż pożytku. A nie o jedno pokolenie lubuszan tu chodzi.
Przede wszystkim marnotrawione są ogromne środki unijne i własne na inwestycje oraz przedsięwzięcia, która nie mają charakteru prorozwojowego, nie napędzają gospodarki, a generują przede wszystkim koszty na dziś i na przyszłość. Oczywiście w dużej mierze za sprawą takiej a nie innej polityki władz województwa, dla których np. ważniejsza jest budowa mostu na Odrze w Milsku niż w Kostrzynie, podczas gdy gospodarczo przeprawa w Kostrzynie jest wielokroć ważniejsza niż w Milsku. A już skandalicznym wręcz przykładem kosztownego „rozwoju dla rozwoju” jest lotnisko w Babimoście. O innych przykładach już nie wspominając.
Bogactwo kraju i regionu bierze się przede wszystkim z bogactwa mieszkańców. A na czym mają bogacić się lubuszanie? Przecież nawet nie mogą zarabiać na tym co mają lub mogą mieć i chcieliby zarobić lub tylko dorobić. Głównie dlatego, że blokuje się naszą przedsiębiorczość w sposób niespotykany w Niemczech, Austrii, Włoszech, Francji czy innych europejskich krajach! A przecież ziemia, jeziora, rzeki i lasy, czyli nasze naturalne lubuskie bogactwo mogłoby ze znacznie większym pożytkiem służyć lubuszanom i krajowi. Wystarczy chociażby pozwolić na rozwój drobnej przedsiębiorczości, np. tym, którzy mają kawałek ziemi, sadu czy wody i chcą wytwarzać wino i soki, wędliny i wędzonki, sery i masło, sałatki czy ciasta oraz wiele innych smakowitych i niepowtarzalnych rzeczy, ale na zasadach uproszczonych – bez konieczności zakładania firmy i płacenia składek na ZUS, bez tych wyszukanych i wyśrubowanych norm Sanepidu, skomplikowanej księgowości i nadmiernego fiskalizmu, czyli bez tych szykan i rygorów jak najbardziej uzasadnionych przy masowej produkcji czy szeroko rozumianych usługach. Takie rzeczy w krajach tzw. Zachodu to normalka, ale nie u nas. U nas wszystko musi być poddane precyzyjnym uregulowaniom wysokim wymaganiom oraz totalnej kontroli, która najlepiej służy kontrolującym, ale już nie państwu i ludziom.
Leszek Zadrojć
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.