2015-03-11, Komentarze na gorąco
Rozpoczęło się ocenianie pierwszej setki nowego prezydenta.
Jednak nowa władza nie wytrzymuje porównania z Napoleonem, od którego przyszła moda na setki. Prezydent w przeciwieństwie do Cesarza Francuzów miasta nie podpalił, nie zmienił, nie pokazał trupów z szafy.
Nowy prezydent był przyjęty w mieście z olbrzymim kredytem zaufania, olbrzymim entuzjazmem, radością wręcz. Wszyscy cieszyli się z takiego obrotu sprawy, bo w końcu przyszło nowe, i to z pobliskiego Deszczna, nowe, ale jednak znane. My też patrzyliśmy z otwartością na to, co nowe robi. Minęło jednak sto dni władztwa i podobnie jak inni, próbujemy ocenić, co już się udało, a co pozostaje otwartym pytaniem.
Plusem jest ograniczanie kosztów, między innymi zmiana planów przebudowy ul. Kostrzyńskiej. Nie będzie czteropasmowej autostrady do Łupowa, ale za to będzie dokończony remont ul. Dobrej. Odwodnienie części miasta też ma kosztować mniej. Na plus należy również zapisać pomysł na remont starego landsberskiego ratusza i połączenie go z obecnym.
Natomiast ja ciągle widzę wiele pytań, na które jak do tej pory nie ma odpowiedzi. Prezydent zapowiedział, że nie będzie szklenia willi Jaehnego. Dobrze, ale co w zamian? Bo oszklona willa miała być nowoczesną siedzibą Miejskiego Ośrodka Sztuki, a mieści się w degradującym się coraz szybciej obiekcie. Podobnie zresztą jak i z Miejskim Centrum Kultury, które wymaga radykalnego i pilnego remontu. Co z tym obiektem?
Nie słychać też nic na temat obniżek stawek za wynajem magistrackich lokali, aby nie straszyły pustymi oknami na paradnych ulicach. A głośno były zapowiadane, jako bardzo ważny czynnik ożywiania miasta. Nie ma ani słowa o menedżerskim systemie zarządzania oświatą. Nie wiadomo nic za bardzo o planowanych inwestycjach. Tylko w tych kwestiach magistrat nabrał wody w usta.
Nie wiadomo, po co jest ten trwający festiwal konsultacji. Zresztą chyba nazwany na wyrost, bo jest to raczej badanie opinii publicznej. Bo konsultacje to poznawanie opinii na konkretną sprawę. A tu jej nie ma i wydaje się, że magistrat zwyczajnie szuka kierunku, w którym ma pójść. To chyba nie tak miało być. Ponoć była jasny i konkretny plan działań naprawczych, a to jakoś tak wygląda, że go brak.
Nic się też nie dzieje w kwestii rad dzielnic. Inna sprawa, że takie rady to przeżytek z czasów minionej epoki i to z mocno niechlubną historią. Ale jakiś komunikat w tej sprawie już powinien być. A tu cisza. Pytam więc, co dalej?
Następna rzecz, którą zaczęto i która nagle gdzieś umarła – groźby rozliczenia poprzedniej ekipy poprzez pokazanie tych setek trupów zalegających w magistrackich szafach. Były pogróżki, i na nich się skończyło. Być może tych trupów wcale nie ma?
Mam wrażenie, że mieszkańcy zaczynają się lekko niecierpliwić, bo nie ma żadnych widocznych gołym okiem zmian. A wystarczyłoby tak niewiele na sam początek – wysprzątać miasto i zwyczajnie dbać, aby było czysto, a niestety, jest jak za ostatnich miesięcy rządów poprzednika, brudno, paskudnie, strasznie. Symbolem właśnie tego jest mostek na Kłodawce zamknięty ponad dwa miesiące temu. A przecież zima lekka tego roku była, można było naprawić. Taki drobiazg, ale z takich drobiazgów składa się postrzeganie nowego.
Cesarz Francuzów przez swoje sto dni brawurowo wrócił do władzy, podpalił Francję i w widowiskowy sposób przegrał pod Waterloo. Trafił za to na świętą Helenę. Prezydent Jacek Wójcicki przez swoje sto dni raczej spowodował mnożenie pytań, niż dał jasne sygnał, dokąd dalej. Ciekawe, jak długo gorzowianie są gotowi czekać, aż nowe się rozkręci. Bo jeszcze czekają, ale chyba z wolna kończy im się cierpliwość. Bo skoro ulica zaczyna mówić, to nie jest to najlepszy sygnał.
Renata Ochwat
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.