2015-04-07, Komentarze na gorąco
Nie milkną echa nieoczekiwanej zamiany ról w gorzowskim szpitalu.
Chodzi oczywiście o rezygnację Piotra Dębickiego ze stanowiska prezesa, które objął jego dotychczasowy zastępca Ryszard Hatała. Sam zaś doktor Dębicki został jego zastępcą do spraw medycznych, ale już nie jako członek zarządu szpitalnej spółki. Kierowniczy tandem, sprawdzony wcześniej w szpitalu w Drezdenku, więc zostaje, choć nieco inaczej usadowiony.
W dymisji Piotra Dębickiego, jak sam tłumaczy, nie ma nic nadzwyczajnego. Ot, proza życia związana z wykonywanym zawodem. Tak się bowiem składa, że tego zawodu lekarze uczą się praktycznie przez całe życie, nabywając po drodze konkretne uprawnienia do wykonywania zawodu medyka określonej specjalności na określonym poziomie i trwa to także całymi latami. Wystarczy jednak kilka lat niepraktykowania, by nie tylko zapomnieć o zdobytej wiedzy, ale i stracić uprawnienia do jego wykonywania i wypaść z rynku usług medycznych. A na to żaden lekarz raczej nie chce i nie może sobie pozwolić. Tymczasem P. Dębicki jako prezes spółki prawa handlowego nie praktykował już bodajże półtora roku, bo i nie bardzo chciał i mógł. W końcu musiał dokonać wyboru i wybrał przynajmniej częściowy powrót do zawodu, bo jak sam stwierdził w jednym z wywiadów: prezesem się bywa, a lekarzem się jest (lub nie). A że finansowo raczej na tym zyska niż straci, to już więcej niczego nie trzeba tłumaczyć.
Najważniejsze, że szpital mimo wielkich obaw związanych z przekształceniem ma się teraz całkiem nieźle i jest na dobrej drodze rozwoju. Wszystko toczy się nadspodziewanie dobrze, ku mojemu i innych zaskoczeniu. Sam przecież mocno się tego przekształcenia obawiałem. A tu nie ma widma bankructwa, nikt tu nie ogląda się za komornikiem, nie ma strajków i protestów, a pacjenci także zauważają zmiany na lepsze, choć do bezstresowej szpitalnej doskonałości daleko. I duża w tym zasługa P. Dębickiego, który umiał się w tym szpitalu na jego dziejowym zakręcie odpowiednio znaleźć się jako menager, ale i jako polityk. To jego poczynania i ich efekty sprawiły, że stosunkowo szybko zapomnieliśmy o tym, co się działo i na co się zanosiło przy Dekerta za dyrektora Marka Twardowskiego, który jednak zrobił solidny grunt pod te wszystkie zmiany i to trzeba mu uczciwie oddać. Mógł to jednak zrobić inaczej i spokojniej, ale to już inna sprawa.
Piotr Dębicki zrobił w szpitalu swoje i trudno mieć pretensje, że nie zrobił więcej. Ostatniego słowa jednak jeszcze nie powiedział. Z pewnością da się to zauważyć.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.