2015-05-19, Komentarze na gorąco
Żużlowcy Stali nadal jeżdżą do tyłu. Poza jednym, tym najmłodszym.
Sam Bartek Zmarzlik nie uratuje mistrzów, jeżeli nie zyska pomocy ze strony sowicie opłacanych starszych kolegów.
Mistrzostwo Polski zdobyte po 31 latach miało napędzić gorzowski żużel. Stało się jednak wielkim ciężarem, z którym w tej chwili nikt już sobie nie radzi. Wszyscy się pogubili. W pierwszej kolejności działacze, którzy na fali sukcesu nie dostrzegli słabości tkwiących w zespole. A trener Piotr Paluch jeszcze zimą nie wykazał determinacji, by jednak odświeżyć klubową szatnię. Był zwolennikiem popularnego sportowego hasła, że zwycięskiej drużyny się nie zmienia. Zaufał niektórym zawodnikom a ci na razie pokazują mu i kibicom słynny gest Kozakiewicza.
Z drugiej strony chyba nikt nie spodziewał się, że najbardziej będą zawodzili liderzy. Zwłaszcza kapitan, który wszem i wobec głosił, że interesuje go tylko mistrzostwo świata. Póki co, na domowym torze w dwóch meczach zdobył osiem punktów, z czego trzy na rywalach(!). O jeździe Mateja Zagara można napisać krótko: żenada. Słoweniec w spotkaniach z Unią Leszno i KS Toruń uciułał sześć punktów, z czego także zaledwie trzy na przeciwnikach.
Trudno jest mi postawić diagnozę powstałej choroby, skoro nie wiem co się dzieje w środku klubu, w środku drużyny. Często jest tak, że jak nie wiadomo o co chodzi, to znaczy, że chodzi… Ale czy problemem są tylko pieniądze? Nawet jeżeli są jakieś zatory płatnicze, to nie wierzę, że zawodnicy z premedytacją przegrywają, bo w takim układzie strzelają sobie w kolano. Nie ma wyników, nie ma kasy. Od jednego z byłych żużlowców Stali usłyszałem, że krótkowzroczność dzisiejszych zawodowców jest normą i wszystkiego można się po nich spodziewać. Tyle, że gorzowskie gwiazdeczki słabo jeżdżą wszędzie, nie tylko w lidze.
W każdych okolicznościach, nawet wydawałoby się w beznadziejnych, można znaleźć coś optymistycznego. I chyba tym tokiem myślenia poszli działacze klubu, którzy na poniedziałkowym zarządzie podjęli trudne, ale wydaje się racjonalne decyzje. Uznając, że kolejny mecz jest w najbliższą niedzielę w Zielonej Górze, gdzie trudno będzie podjąć walkę z bardzo silnym w tym sezonie Falubazem, należy teraz zrobić wstrząs. Podziękowano za dotychczasowe sukcesy trenerowi Piotrowi Paluchowi, na ławkę posadzono Krzysztofa Kasprzaka i Mateja Zagara. Niech chłopacy trochę odpoczną, bo zapewne są zmęczeni po startach w Grand Prix. Po Pradze, gdzie w sobotę odbędzie się kolejny turniej w ramach mistrzostw świata, będą już całkowicie wyczerpani. Jeżeli zaczną poważnie wykonywać swoje służbowe obowiązki, a także wygrają rywalizację sportową z zawodnikami oczekującymi do tej pory, mogą powrócić na mecz z Wrocławiem. I to będzie ostatni dla nich dzwonek.
Gdy obecna terapia nie pomoże, trzeba będzie postawić sprawę jasno. Przestać się szarpać, topić kolejne miliony złotych, a skupić się na walce o utrzymanie i jednoczesnym budowaniu nowego zespołu pod kątem przyszłego roku. W innym przypadku na kolejne mecze Stali przestaną chodzić nawet kibice mający w ręku karnety, o sponsorach nie wspominając…
Robert Borowy
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.