2015-06-09, Komentarze na gorąco
Jest takie staropolskie powiedzenie, że jak nas widzą, tak nas piszą. A widzą nas, czyli Gorzów, ciągle nie najlepiej.
Mimo zapowiedzi wielkich zmian, gdyż te zachodzące w istocie rzeczy są znacznie mniejsze i ciągle mało widoczne na naszych ulicach, chodnikach, skwerach i w parkach. Tym bardziej, że wiosna w rozkwicie, a mimo to braki i niedostatki widać nawet na rogatkach miasta bez specjalnego rozglądania się zza kierownicy samochodu.
Drobnym przykładem, pokazywanym przez nas już za poprzedniej władzy, jest wjazd od strony Gdańska. Na skarpie przy nieszczęsnym rondzie, na którym tak często dochodzi do wypadków i kolizji, widnieje napis „Gorzów wita”. Kiepsko jednak wita, bo napis jest byle jaki i to już od poprzedniego sezonu, i nikomu to jakoś nie przeszkadza. A przecież wystarczy dosadzić kwiatków i krzewów oraz wyrwać chwasty, by witać serdeczniej, cieplej i po prostu sympatycznie. Nie tylko przejezdnych, ale i mieszkańców.
Takich przykładów niechlujstwa w miejskim krajobrazie jest znacznie więcej. Skoro pan prezydent nie ma czasu, bo i chyba nie może go mieć z uwagi na liczne obowiązki, niech oddeleguje więc jakiegoś urzędnika do codziennego objazdu miasta, by odnotować te i inne kwiatki oraz ich braki, a także wszelakie dziury, śmietniska i inne obrazy wstydu, które należy naprawić, posprzątać, przesłonić lub zwyczajnie przemalować. A następnie pielęgnować i doglądać, doglądać i pielęgnować. Na to muszą się znaleźć siły i środki, bo przecież jak nas widzą…
Jan Delijewski
P.S. Miejskie znaki informacyjne znajdujące się przy wjazdach do miasta też zdałoby się obejrzeć, umyć lub odnowić, by wstydu nie było. Jak chociażby ten przy pętli tramwajowej na Walczaka, który informuje, że Gorzów jest strefą inwestycji.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.