2015-08-14, Komentarze na gorąco
Po blisko dwudziestopięcioletniej przerwie odwiedziłem znowu Międzyzdroje, gdzie spędziłem kilka sierpniowych upalnych dni.
Oczywiście, pojechałem tam w celach wypoczynkowych, ale i poniekąd sentymentalnych, gdyż przed laty często gościłem w tamtejszych ośrodkach Stilonu, Przemysłówki i innych. Ciekaw więc byłem co tam się zmieniło i jak teraz się tam wczasuje.
Sam dojazd do Międzyzdrojów był prosty (jednak coś się zmieniło na drogach!), acz niekoniecznie szybki, gdyż za Goleniowem trzeba było jechać w żółwim tempie, często też stojąc, bo zrobił się zator na istniejącym tam drogowym wąskim gardle. Przejechanie kilkunastu kilometrów (w roboczy dzień!) zajęło kilkadziesiąt minut. Ale to było jeszcze nic w porównaniu z tym, co czekało na miejscu. A raczej nie czekało, bo zaparkowanie samochodu przy Promenadzie Gwiazd lub w sąsiednich jednokierunkowych na ogół uliczkach graniczy z cudem. Po prostu brakuje miejsc. A brakuje, bo stoi tam pensjonat obok pensjonatu, hotel obok hotelu i dom wczasowy obok kwater prywatnych. I wciąż budują się nowe. Do tego dochodzą liczne knajpki i restauracje, jadłodajnie i smażalnie, stragany i kramy, salony i sklepy. A wszystko przy Promenadzie Gwiazd i w sąsiednich uliczkach, najczęściej jednokierunkowych, pełnych zakazów (parkowania i postoju) i nakazów (jazdy). Nic zatem dziwnego, że zdesperowani kierowcy nagminnie łamią przepisy (najczęściej parkując na zakazie) i ciężko za to płacą, o czym świadczą liczne powiastki za wycieraczkami samochodów.
W końcu, po kilkunastu większych i mniejszych rundach wokół swojego opłaconego wcześniej miejsca zakwaterowania, udało mi się znaleźć zwolnione akurat miejsce na komunalnym parkingu za 3 zł od godziny lub 35 zł za dobę (8.00-21.00). Oczywiście płatne w parkomacie, który okazał się jednak bardziej skomplikowanym urządzeniem niż te gorzowskie. Posiadał znacznie więcej opcji, ale przede wszystkim wymagał podania numeru rejestracyjnego samochodu. A ponieważ takie parkowanie jest strasznie drogie (jak wszystko w Międzyzdrojach), trzeba było poszukać jakiegoś tańszego (prywatnego) parkingu, gdzie doba kosztowała znacznie mniej (15-20 zł). Owszem były, lecz zajęte i sporo trudu kosztowało znalezienie takiego, gdzie ewentualnie pod wieczór mogło zwolnić się jakieś miejsce. I należało jeszcze tylko przypilnować, chętnych bowiem było więcej niż potencjalnie zwolnionych miejsc.
Całe życie w Międzyzdrojach toczy się na plaży oraz na Promenadzie Gwiazd i w najbliższej okolicy. Od wczesnego ranka wszyscy obowiązkowo ciągnęli na plażę. Już o 10.00 było tam tłoczno i gwarno. Parawan przy parawanie, parasol obok parasola koc lub ręcznik obok drugiego i trzeciego oraz człowiek (mały i duży) obok człowieka. I wszyscy koniecznie jak najbliżej wody, do której w niektórych miejscach dojść było niemożliwością. Zresztą, większość przede wszystkim plażowała, racząc się przy tym głównie i obficie napojami chłodzącymi, kupionymi tuż przy plaży (mała woda za 5-6 zł, piwo 6-8 zł) lub wcześniej i nieco dalej (mała woda 2,5 zł, piwo 4-5 zł). Zdecydowana mniejszość pluskała się lub brodziła w wodzie, która była mokra jak należy, ale wcale nie ciepła (18 stopni C).
Wczesnym popołudniem następował odwrót z plaży, choć wcale nie gremialny i czasami rotacyjny. Nadchodziła bowiem pora jedzenia i picia oraz spacerowania, która z każdą godziną rosła i trwała do późnego wieczora. Oczywiście i przede wszystkim na Promenadzie Gwiazd, przy molo oraz najbliższych okolicach, gdzie z każdą popołudniową i wieczorną godzina ruch tężał i nasilał się. Jakby wszyscy koniecznie musieli akurat tutaj zjeść, napić się i spacerować depcząc sobie nawzajem po pietach i potrącając się często. Inna sprawa, że totalnie zdewastowany chodnik, nijak nie przystający do zmodernizowanego lub całkiem nowego otoczenia, pamietający czasy gierkowskiej świetności zmuszał do wytężonej czujności i uwagi, by nie połamać sobie nóg na licznych dziurach, załomach i nierównościach.
Spacer jednak nic nie kosztował, ale już jedzenie i picie, i owszem. Można więc zjeść ryby w szerokim wyborze, wcześniej rozmrożone, ale świeżo usmażone lub wędzone – od śledzia za 3,50 zł (100 gram) poczynając, a na węgorzu jakoby bałtyckim za 16 zł (100 gram) kończąc. W ostateczności można było się skusić na świeże sushi za około 300 zł porcja w plenerowej restauracji. Jeśli komuś takie menu nie odpowiadało, mógł zjeść pierogi za 8 zł (6 sztuk) lub połówkę kurczaka z grilla za 11 zł. A na deser polizać gałkę loda za 3 zł lub zapchać się gofrem z bitą śmietana i owocami za około 10 zł (w zależności od zawartości). I popić to wszystko piwem za kilka lub kilkanaście złotych (w zależności od miejsca). W licznych stołówkach dwudaniowy obiad z kompotem oferowano zaś w cenie nawet poniżej 20 zł. W ostateczności do kupienia była pajda chleba (posmarowana smalcem ze skwarkmi) z ogórkiem za 6 zł.
Będąc w Międzyzdrojach obowiązkowo trzeba przejść się Aleją Gwiazd w pobliżu molo, ale i hotelu Amber Baltic, gdzie odcisnęło swoje dłonie kilkudziesięciu ludzi kultury, głównie aktorów, ale i przedstawicieli świata muzyki oraz piosenki, w tym wielu już nieżyjących. I niewiele miejsca już tam pozostało dla następnych. Koniecznie także należy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z filmowym Kwinto, czyli Janem Machulskim, który odlany w brązie stoi w pobliżu molo, a także przysiadając się przy równie brązowym Krzysztofie Kolbergerze, który uwieczniony został z książką na stoliku. Można również odwiedzić Oceanarium (20 zł wstęp) lub Muzeum Figur Woskowych, ale nie wiem za ile. Wieczorem wypada także posłuchać muzyki na żywo, prezentowanej przez zawodowców i amatorów, zbierających datki do futerałów, kapeluszy i kubeczków, jak np. trio śpiewających – chyba po rumuńsku - nawet jeszcze nie nastolatek. A jak komuś jeszcze mało, może udać się na dyskotekę do jadłodajni, gdzie wieczorową porą serwuje się głównie disco polo oraz piwo i wino.
Atrakcji, ale i wątpliwych przyjemności jest w Międzyzdrojach znacznie więcej. Wszystkie jednak mniej lub bardziej, a raczej bardziej, kosztują. W kilka dni można stracić majątek, chociażby na jedzenie i picie. O zakupach tysięcy oferowanych pamiątek, bibelotów, ciuchów i najprzeróżniejszych gadżetów już nie wspominając. Można jednak opierając się licznym pokusom przeżyć wczasy całkiem skromnie. Pamiętając przy tym, że im dalej od plaży i Promenady Gwiazd, tym taniej i wygodniej.
Nieprędko jednak tam wrócę. Za dużo w Międzyzdrojach ludzi, za mało zaś morza, plaży, ciszy i spokoju. I miejsca do zaparkowania samochodu.
Jan Delijewski
P.S. A w dawnych ośrodkach Stilonu czy Przemysłówki można teraz sobie wynająć lub kupić apartament. Jak kogoś stać.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.