2016-01-07, Komentarze na gorąco
Przyszła zima, co jest raczej naturalne o tej porze roku. Ale przed nami zima, jakiej raczej nie lubimy.
I nie chodzi wcale o ten tęgi mróz i śnieg, który zaczął padać na powitanie Trzech Króli, ale o te zimowe zmienne temperatury, czyli odwilż w dzień i nocne przymarzanie tego, co się w dzień roztopi, a co zdaje się nas teraz czeka. Zresztą nie lubią takiej aury także drogowcy, którzy mimo zapewnień, pogotowia i pełnego uzbrojenia najwyraźniej nie nadążali za pierwszym śniegiem, bo jeszcze w południe świątecznego dnia nie było ich widać na drogach drugiej(?) kolejności odśnieżania i posypywania mieszanką z piasku i soli.
Nie wiem jak było na drogach głównych, ale na tych prowadzących na osiedla drogowców przy pracy nie było widać. O osiedlowych drogach już nie wspominając. Było więc ślisko i coraz bardziej ślisko. Bo śnieg padał i padał, a samochody jechały - powoli, bo woli, ale jechały - ubijając i szlifując kolejne warstwy białego puchu robiąc z niego lód. Całe więc szczęście, że nie był to dzień roboczy, kiedy ruch bywa znacznie większy, miejscami duży i nieszczęście blisko. Drogowcy, a w raz z nimi i my mieliśmy czas na reakcję i zaadaptowanie się do tych zwyczajnych jednak o tej porze roku warunków. Samo odśnieżenie samochodu wymagało sporo wysiłku, czasu i zdrowia.
Byle do wiosny.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.