2016-01-08, Komentarze na gorąco
Zakład Utylizacji Odpadów postanowił zmienić nazwę i w tej sprawie ogłosił nawet konkurs z nagrodami.
Zmiana jest konieczna, jak tłumaczą w ZUO, bo nie dosyć, że dzisiaj śmieci się nie utylizuje a unieszkodliwia, to jeszcze zakład tak mocno się rozwinął, że zajmuje się również wieloma innymi rzeczami, które… przesłaniają śmieci. I tu się akurat zgadzam, że np. prowadzenie pola golfowego ma niewiele wspólnego z utylizacją śmieci… Poza tym, że w opłatach za śmieci dokładamy się do utrzymania tego pola golfowego.
Bardzo nie chciałbym, aby zmiana nazwy była jedynie chytrym zabiegiem, mającym na celu oswojenie nas ze zmianą zakresu działania tej spółki, a raczej z usankcjonowaniem obecnego stanu rzeczy, który daleko wykracza poza celowe obowiązki nałożone przez miasto. I dlatego oczekuję nie tyle zmiany nazwy, co zmiany zakresu i obszaru działania tej komunalnej w pełni spółki, czyli powrotu do pierwotnych założeń, by nie mylić celów i zadań. ZUO, bez względu na nazwę, powinno pozostać spółką celową, bez nadmiernego wchodzenia tam, gdzie nie ma… śmieci.
Inna sprawa, że wszystkie media tak ochoczo zajmując się konkursem na nową nazwę dziwnym trafem zapominają o istocie działalności ZUO. W tym o zawieszonym wiceprezesie Marku Wróblewskim, co to, jako prezes cały ten holding śmieciowo-golfowy stworzył. Już dawno minęło trzy miesiące jego zawieszenia i nic, cisza. Nie znamy także wyników zrządzonego w spółce audytu, od którego uzależniony był ponoć dalszy los M. Wróblewskiego. I nie chodzi tu tylko o osobę byłego prezesa, ale o informacje, które nam się należą, jako mieszkańcom i płatnikom, którzy mają uzasadnione powody do narzekań na zbyt wysokie stawki za wywóz śmieci.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.