Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Komentarze na gorąco »
Balladyny, Lilli, Mariana , 30 kwietnia 2025

Ostatni Mohikanin gorzowskiego żużla zsiada z motocykla

2016-01-25, Komentarze na gorąco

Piotr Świst należał niewątpliwe do największych talentów gorzowskiego żużla.

medium_news_header_13671.jpg
To było już nowe pokolenie żużlowców ze Stali… O lewej stoją: Piotr Paluch, Krzysztof Grzelak, Mirosław Daniszewski, Ryszard Franczyszyn, Krzysztof Okupski, Piotr Świst, Cezary Owiżyc, Jerzy Rembas i Jerzy Szabłowski (kierownik drużyny). 

Nie do końca spełnionych, nie do końca szczęśliwych i nie do końca dobrze wspominany w mieście nad Wartą. Teraz zamierza powoli kończyć swą długoletnią karierę sportową i zapowiada symboliczne przekazanie Bartkowi Zmarzlikowi plastronu otrzymanego ongiś od Edwarda Jancarza. Ma się to stać na reaktywowanym memoriale im. E. Jancarza, który odbędzie się na początku kwietnia.

Powoli… A przecież Piotr Świst skończy w tym roku 48 lat i ciągle ściga się po owalnym torze w barwach pilskiego klubu. Jest najstarszym polskim czynnym żużlowcem, który jednak powoli bierze się również za szkolenie młodzieży. Oczywiście w Pile, gdzie jest kapitanem zespołu, która ma wystartować w pierwszej lidze. A zaczynał w gorzowskiej Stali w 1984 roku, kiedy to zdobył licencję, a w klubowej drużynie brylowali wówczas m.in. Bogusław Nowak, Jerzy Rembas oraz Edward Jancarz, który w tamtym właśnie sezonie doznał brzemiennej w skutki kontuzji w meczu towarzyskim z Włochami. Ale na ligowych torach z dobrej strony pokazywali się już młodzi stalowcy z Ryszardem Franczyszynem, Mirosławem Daniszewskim i Cezarym Owiżycem na czele… I w tym gronie przyszło mu zdobywać stalowe ostrogi.

Wszystko jednak, co ma swój początek, ma też koniec. P. Świst mógłby już dawno przestać się ścigać, bo to już nie te lata i nie to zdrowie, ale on to wręcz kocha, sprawia mu to olbrzymią frajdę i pozwala żyć przy sporcie. I ja to rozumiem, a nawet podziwiam go za to, gdyż on ściga się zwyczajnie dla sportu i jeszcze z pożytkiem oraz radością dla innych. I nie mam także żalu, w przeciwieństwie do wielu kibiców, że w 1998 r. odszedł z Gorzowa najpierw do Rzeszowa, a później trafił do Falubuzu, co wielu gorzowskich kibiców szczególnie zabolało.  I nie pomogło tłumaczenie, że nie widział w Gorzowie dla siebie sportowej przyszłości…

Pamiętam jednak jak wiele lat wcześniej podobna drogę przebył, choć akurat w drugą stronę, Bolesław Proch, którego z kolei w Zielonej Górze odsądzono od czci i wiary, a Gorzowie przyjęto, jako coś naturalnego. No, ale Kali ma się dobrze… (ten z „Pustyni i puszczy”, gdyby ktoś nie wiedział).

I nie można przy tym w żaden sposób porównywać postawy Piotra Palucha z zachowaniem Piotra Śwista, bo to jednak nie była ta sama klasa i ta sama liga. Przy całym szacunku dla P. Palucha i sympatii do niego, ale jego przyszłość była przede wszystkim w Gorzowie, natomiast P. Świst miał prawo myśleć jeszcze o mistrzowskich medalach i laurach oraz materialnych profitach. Kariera żużlowca jest mimo wszystko zbyt krótka, by nie myśleć o sportowej emeryturze i zwykłym życiu wolnym od biedy i codziennych dolegliwości.

Pamiętam też doskonale dramat Śwista z 1990 roku, kiedy po fatalnym wypadku w austriackim Wiener-Neustadt ledwo wrócił do żywych. I wrócił także na tor, choć byli tacy, co serdecznie mu tego odradzali. On jednak powrócił i odnosił wciąż nowe sukcesy, bo żużel ukochał ponad wszystko.

Był i pozostał wojownikiem, który walczy do końca.

Cóż innego mógł więc wtedy i później zrobić?

Jan Delijewski

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x