Czekając na tragedię na górczyńskim skrzyżowaniu

2016-03-17, Komentarze na gorąco

Jako mieszkaniec Górczyna często muszę przejeżdżać przez feralne skrzyżowanie na Kombatantów i Okulickiego. Od czasu zmiany organizacji ruchu jadę tamtędy tylko wtedy, kiedy już naprawdę muszę i na dodatek z duszą na ramieniu.

Każdy przejazd, bowiem ma coś z hazardu, bo albo uda się przejechać bezpiecznie, albo nie, czego niemal co tydzień doświadczają inni kierowcy. Co z tego, że ja uważam i inni kierowcy także uważają na znaki i przepisy, kiedy zawsze znajdą się tacy, którzy nie do końca uważają, rozumieją albo spieszą się na tyle, że próbują przeskoczyć i nie zawsze zdążają.

Przewidywałem, że tak będzie i dlatego już we wrześniu 2015 r. przed zapowiadaną zmianą organizacji ruchu przestrzegałem przed tymi pomysłami. Przede wszystkim ostrzegałem, że po otwarciu galerii Manhattan nastąpi tutaj zasadnicza zmiana natężenia ruchu, która przy zmienionej organizacji na skrzyżowaniu ulic Kombatantów i Okulickiego wprowadzić może spore utrudnienia i zagrożenia. Ale wówczas urzędnicy i politycy wiedzieli lepiej. Teoretycznie mieli nawet rację, bo przecież są stosowne przepisy, postawione odpowiednie znaki. Jako praktyk i mieszkaniec osiedla wcale nie musiałem jednak wysilać wyobraźni, by oczami duszy swojej dostrzec w tej nowej organizacji ruchu prowokację do tragedii. Tragedii jeszcze tam nie było, ale być może jutro, pojutrze lub trochę później nastąpi. Tylko budowa ronda lub postawienie sygnalizacji świetlnej może jej zapobiec. Wszystkie inne rozwiązania mogą ewentualnie zmniejszyć nieco zagrożenie, ale nie rozwiążą problemu.

Dlaczego znowu o tym piszę? Właśnie w czwartek 17 marca ma się odbyć posiedzenie miejskiej Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w tej sprawi, o czym informujemy w Mija dzień. Już jednak wiadomo, że zaproponowane zostaną jedynie kosmetyczne zmiany, bo na zasadnicze będziemy musieli poczekać przynajmniej do 2017 r., kiedy w związku z budową torowiska dla tramwajów cała ulica i skrzyżowanie zostaną przebudowane. Tylko czy kierowcy wytrzymają i poczekają?

Jan Delijewski