2016-06-03, Komentarze na gorąco
Piłka jest okrągła, a bramki są dwie i dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe…
Te niezapomniane powiedzonka legendarnego trenera Kazimierza Górskiego oddają sedno futbolu, ale już nie tego, co się wokół niego dzieje. Bo dzisiaj piłka nożna jest przede wszystkim biznesem zarządzanym przez prywatne korporacje, jakimi stały się UEFA i FIFA, które kierują się w równym stopniu chęcią zysku, co rozwojem piłki nożnej.
Futbolowy biznes najlepiej widać przy okazji mistrzostw świata czy Europy, jak teraz. Weźmy tylko sprzedaż praw do transmisji telewizyjnych za horrendalne pieniądze, które muszą przecież zwrócić się telewizyjnym nadawcom z nawiązką. W przypadku EURO 2016 ze strony polskiej pełnię praw telewizyjnych od UEFA kupił Polsat, który niepomny tego, co się działo z jego udziałem przy okazji siatkarskich mistrzostw świata rozgrywanych w Polsce, usiłuje za wszelka cenę i tym razem na tym zarobić. Trochę grosza odzyska sprzedając TVP sublicencje na mecze polskiej reprezentacji i decydującej fazy walki o medale. Najwięcej jednak zarobić chce na kibicach. To, dlatego znakomita część spotkań na EURO 2016 obejrzeć będzie można jedynie na płatnych kanałach. Mało tego, Polsat pragnie również zarobić na opłatach licencyjnych za pokazywanie transmisji w otwartych kanałach. Rozumiem licencje, nawet za grube tysiące, dla pubów, restauracji i stref kibica, gdzie na takim wspólnym oglądaniu gospodarz może nieźle zarobić. Trudno jednak pogodzić się z licencjami, czyli specjalnymi opłatami np. w szpitalach, domach opieki, świetlicach terapeutycznych, czy w biurze, a nawet… prywatnym mieszkaniu. Tak, tak, wystarczy bowiem, że przynajmniej pięciu kolesi z pracy zostanie po godzinach w biurze oglądając mecz i już trzeba wykupić licencję za 183,27 zł, jak informują media (natemat.pl). Taki sam haracz musi zapłacić również gospodarz mieszkania, jeśli lokal nie jest jego własnością i wynajmuje go od podmiotu gospodarczego, kiedy przyjdzie mu do głowy obejrzeć mecz w towarzystwie liczącym minimum pięć osób.
I tak dochodzimy być może do absurdu tego futbolowego biznesu. Bo nie wiem, czy w tej ostatniej sytuacji żona, która nie ogląda, choć przebywa w takim wynajmowanym mieszkaniu, to też kibic i także się tu liczy? A co z dziećmi, swoimi i sąsiadów, które zerkną w telewizor jedynie, kiedy usłyszą krzyki, bo nasi strzelą gola? Albo dajmy na to, że mam np. firmę zarejestrowaną w mieszkaniu, które jest więc moim i domem, i biurem… I dajmy na to, że przez zupełny przypadek w pięciu-sześciu chłopa przyjdzie nam obejrzeć wspólnie mecz na otwartym kanale mojego telewizora. Będziemy oglądali ten mecz w moim mieszkaniu czy jednak w firmowym lokalu?
Zobaczymy. Inna sprawa, że tak się gra, jak przeciwnik pozwala, jak mówił filozoficznie K. Górski. Dodając przy tym, że piłka to prosta gra - można wygrać, można przegrać, można także zremisować. Także biznesowo.
Jan Delijewski
P.S. Porażka w towarzyskim spotkaniu z Holandią wcale mnie nie zmartwiła. Ba, nawet ucieszyła… Bowiem wspominając trenera K. Górskiego przypomniałem sobie, że jego drużyna przed najważniejszymi turniejami też przegrywała swoje mecze i to ze znacznie słabszymi rywalami. Niech to będzie dobry omen…
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.