2016-06-08, Komentarze na gorąco
Ma rację radny mecenas Jerzy Synowiec, kiedy mówi, że sytuacja z deptakiem na Sikorskiego przypomina trochę odwracanie kota ogonem.
Bowiem najpierw była decyzja prezydenta o powstaniu deptaka, a później dopiero publicznie dyskutuje się o plusach i minusach tego rozwiązania. Dla mnie jest to zwyczajna musztarda po obiedzie, która może poprawić komuś samopoczucie, ale już nie doda smaku zjedzonej wcześniej potrawie.
Jak z kolei powiedział przewodniczący rady miasta Robert Surowiec, deptak na Sikorskiego to autorski pomysł prezydenta Jacka Wójcickiego i to on bierze osobiście za niego odpowiedzialność. To fakt, ale to też eksperyment na żywym organizmie, który jak się uda, to będzie dobrze i chwała prezydentowi, ale jak się nie powiedzie, to zapłacimy wszyscy. Problem w tym, że nie bardzo wiadomo po co, przynajmniej w tej chwili, robi się tam deptak. Zamykając dla ruchu samochodowego newralgiczną ulicę w bardzo ważnym miejscu. I albo sąsiednie ulice przejmą ten ruch, albo będą się blokować, co oznaczać będzie większe straty niż pożytki.
Jedyną szansą dla ekipy Jacka Wójcickiego jest, więc równoległe z budowaniem deptaka działanie zmierzające do ożywienia samego centrum ze Starym Rynkiem na czele. Tu kłania się np. pomysł na centrum kultury w budynku po zapomnianym Kokosie, reanimacja dawnego Lamusa w kształcie proponowanym na naszych łamach i szereg innych działań, które sprawia, że ludzie zechcą tam przyjść i się zatrzymać. Jeżeli ten deptak będzie żył, to i ewentualne żale oraz pretensje za zakorkowane sąsiednie ulice będą mniejsze.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.