2016-07-06, Komentarze na gorąco
Ludzie dla Miasta idąc do wyborów samorządowych stanowili siłę, po której niewiele już pozostało.
Mieli swojego prezydenta i największy klub radnych, po których pozostały tylko wspomnienia. Prezydent Jacek Wójcicki od stowarzyszenia, które go wymyśliło i wspierało szybko się zdystansował, nie bez winy samych ludzi ze stowarzyszenia, a i oni w większości postanowili pójść własną drogą. Trwa jedynie na posterunku, jeszcze dla zasady, ale i chyba też z przekonania Marta Bejnar Bejnarowicz, jako szefowa klubu radnych, wspierana (i nawzajem) przez Alinę Czyżewską, która swym zachowaniem jawi się jednak niczym samotny biały żagiel na wzburzonym morzu samorządowego zamętu i niepokoju.
Dlaczego tak się stało? Dlaczego ludzi, którzy mieli władzę nad miastem na wyciągniecie ręki tak szybko ja stracili? Rękę i władzę. Odpowiedź nie jest łatwa i prosta, szczególnie w krótkim komentarzu. Najogólniej rzecz biorąc można powiedzieć, że tego typu luźne stowarzyszenia jak Ludzie dla Miasta, mają rację bytu dopóki nie wchodzą bezpośrednio w politykę będącą domeną partii politycznych. A taką domeną jest właśnie walka o władze i jej sprawowanie. Wchodzenie, więc w partyjne i polityczne tory oraz ścieżki prędzej lub później zawsze prowadzi na manowce. I to z wielu powodów. Po pierwsze stowarzyszenia nie są w żaden sposób przygotowane do politycznych rozgrywek toczących się wokół walki o władzę oraz samego rządzenia. Po drugie w sposób naturalny gaśnie z czasem obywatelski zapał, pojawiają się różnice w postrzeganiu celów, rodzą się konflikty i rozkład gotowy.
Stowarzyszenie to nie jest jednak partia polityczna, z jej strukturą, organizacją, programem i celami. Kiedy jednak zaczyna w tym kierunku zmierzać przestaje być stowarzyszeniem, upada lub wegetuje gdzieś na marginesie życia publicznego. To samo wcześniej spotkało Forum dla Gorzowa, choć formalnie jeszcze nadal istnieje z Arturem Radzińskim przecież na czele, acz za nim nic właściwie już nie ma. Tak samo stało się z Tylko Gorzów Jacka Bachalskiego, które z letargu raczej już się nie zbudzi. Zresztą, partie polityczne są zawsze mniej lub bardziej sprofesjonalizowane w działaniu. A i tak upadają, by na gruzach jednych mogły powstać nowe. Stowarzyszenie biorące się za politykę to mimo wszystko, jakby nie patrzeć, amatorszczyzna w czystej postaci, bo i nie są one z natury rzeczy do tego powołane.
Ludzie dla Miasta i tak mieli szczęście, że pojawili się w Gorzowie w odpowiednim czasie i wygrali na starcie więcej niż innym się udawało, gdyż taki był akurat klimat i było oczywiste zapotrzebowanie na coś nowego. Teraz jednak przestają być potrzebni, także samym sobie, choć nie wszystko przegrać przecież muszą. Wszakże pod warunkiem, że nie będą płynąć pod prąd i dla zasady nie będą przeciw, ćwicząc przy tym sztukę kompromisu i rozumienia politycznych oraz samorządowych mechanizmów. Są jeszcze w mieście cele i sprawy, wokół których można obywatelską wspólnotę miejską budować.
Jan Delijewski
P.S. Za to wiele innych stowarzyszeń ma się w Gorzowie całkiem dobrze, ale to tylko dowodzi, że wspólnoty zainteresowań dobrze się rozwijają, dopóki nie przystępują do politycznej gry interesów.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.