2016-08-01, Komentarze na gorąco
Były prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak stracił na trzy miesiące prawo jazdy.
Został, bowiem namierzony w terenie zabudowanym, kiedy jechał 103 km/h, czyli wystarczająco szybko, by zgodnie z obowiązującym prawem utracić czasowo uprawnienia kierowcy, co dzieje się poniekąd z automatu, kiedy jedzie się ponad 50 km/h za szybko względem ograniczeń, które określają przepisy i znaki w terenie oznaczonym, jako zabudowany. A skończyłoby się mandacie, gdyby jechał kilka kilometrów wolniej…
Teraz media martwią się tym, jak i czym T. Jędrzejczak będzie do Zielonej Góry dojeżdżał do pracy, gdzie przecież pełni funkcję członka zarządu województwa lubuskiego. Sam zainteresowany uspokaja, że jakoś da radę, bo podwozić go będą inni, którzy też tam dojeżdżają do pracy, czasem też podwiezie go może nawet żona. Żartobliwie przy tym dodaje, że może też dojeżdżać rowerem. Oczywiście może także w Zielonej Górze czasowo zamieszkać.
Ja tam jednak byłbym za tym, żeby załatwił sobie z marszałek Elżbietą Polak oddelegowanie do delegatury w Gorzowie, by mógł nawiązać lepsze kontakty z prezydentem miasta i samym miastem, którym jeszcze niedawno kierował. Mam, bowiem nieodparte wrażenie, że coraz bardziej oddala się od Gorzowa i zapomina trochę jak to za jego czasów było, o czym świadczą m.in. jego niedawna słowa o tym, że do marszałkowskiego urzędu trafiają inwestycyjne pomysły i projekty z Zielonej Góry czy Nowej Soli, ale z Gorzowa jakoś nie widać. Dałbym tym słowom może wiarę i posłuch bezkrytyczny, gdybym podobnych stwierdzeń wcześniej nie słyszał z ust niedawnego wicemarszałka woj. lubuskiego Macieja Szykuły, kiedy w Gorzowie rządził nie kto inny, ale właśnie prezydent Tadeusz Jędrzejczak. I przyznaję szczerze, czemu na tych łamach dawałem wyraz, że nie tego się po nim spodziewałem, gdyż zdawało mi się, że rachunek sumienia zrobił w miarę rzetelny.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.