2016-09-09, Komentarze na gorąco
Piotr Świst pożegnał się z kibicami na pilskim torze, kończąc karierę jak zapowiadał.
Co prawda jego nazwisko widnieje jeszcze w składzie na najbliższy mecz w Częstochowie, ale niczego to już nie zmienia. W wieku 48 lat, po 32 latach ściągania się po owalnym torze, zsiada z żużlowego motocykla, którego oficjalnie dosiadł 17 września 1984 r. na zielonogórskim stadionie zdobywając licencję żużlową nr 938. Teraz ma zająć się szkoleniem młodzieży i ewentualnie prowadzeniem zespołu Polonii Piła.
Piotr Świst, jak już kiedyś pisałem, należał niewątpliwe do największych talentów gorzowskiego żużla. Przez kilkanaście lat reprezentował żółto-niebieskie barwy. Nie do końca były to lata spełnione, nie do końca szczęśliwe i nie do końca jest też dobrze wspominany przez niektórych kibiców w mieście nad Wartą, choć Stali poświecił najlepsze swe lata. Wielu, bowiem ma niesłuszny żal, że w 1998 r. odszedł z Gorzowa, kiedy żużel tu się posypał i brakowało wiary oraz realnych możliwości jego ułożenia z powrotem na ekstraligowe tory. Ale taka jest w sporcie kolej rzeczy, że coś się zmienia, jeśli myśli się nadal o zwycięstwach, laurach i mistrzowskich tytułach. Tym bardziej na żużlu, gdzie każdy bieg może być tym ostatnim, a żyć się chce nie dziadując pod płotem.
Piotr Świst był najstarszym czynnym zawodnikiem ligowym. Kiedy on zaczynał w klubowej drużynie brylowali m.in. Bogusław Nowak, Jerzy Rembas oraz Edward Jancarz, który właśnie jemu ofiarował swój plastron, namaszczając na swego następcę. Niedawno ten symboliczny plastron przekazał Bartkowi Zmarzlikowi, który jest na najlepszej drodze po mistrzowskie laury, które nie były udziałem ani Jancarza, ani też jego samego. Być może zaważyła na tym katastrofa z 1990 r., kiedy po fatalnym wypadku w austriackim Wiener-Neustadt ledwo wrócił do żywych. I wrócił także na tor, choć byli tacy, co mu tego odradzali nie widząc w nim już zawodnika. On jednak powrócił, nie bez radości i sukcesów, bo żużel ukochał i ma duszę wojownika.
Jan Delijewski
P.S. Trzy lata młodszy Tomasz Gollob wciąż myśli jeszcze o ściganiu po owalu, choć rozważa jedynie starty na torze w Grudziądzu, tłumacząc to tym, że ma problemy z dopasowaniem sprzętu na wyjazdach. Trochę szkoda starego mistrza, który nie chce zsiąść z motocykla, ale próbuję go zrozumieć.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.