2016-09-30, Komentarze na gorąco
Gorzów jak był w nazwie Wielkopolski, tak pozostaje.
Nawet, jeśli poza ewentualnym sentymentem do tej nazwy nie przemawia żaden inny argument, a koszty odrzucenia Wielkopolski właściwie też są żadne i nie dotykają w żaden sposób mieszkańców. Za to brak Wielkopolski w nazwie Gorzowa niesie ze sobą wiele korzyści i pożytków. Ale trzeba o tym z mieszkańcami rozmawiać i przekonać ich do tego. No cóż, widać rządzący miastem są tak zapracowani i zajęcie innymi sprawami, że w żaden sposób nie są w stanie pomyśleć o poważnym potraktowaniu swego miasta.
Za to wydaje się kolejny raz ogromne pieniądze na opracowanie tzw. marki miasta, czego można było uniknąć, bo i tak nie będzie wynikać nic tego, czego sami już nie wiemy. Zamiast postawić na sprawdzone działania, przymioty i atuty, szuka się czegoś, co dopiero może zaistnieć szerzej w świadomości społecznej, ale wcale nie musi. Jak mityczna „przystań”, która nie może przestać być przedmiotem kpin i śmiechu. Po co więc porywać się na coś, co jest całkiem zbędne, a sporo kosztuje i staje się zwyczajnym wyrzucaniem pieniędzy w otchłań Warty.
Nie wiem czy śmiać się przez łzy, czy płakać śmiejąc się, kiedy czytam lub słyszę np. o Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim w Gorzowie Wielkopolskim koło Poznania albo o lubuskim byłym pośle z Gorzowa Wielkopolskiego na Dolnym Śląsku… A Gorzowa z Chorzowem bez Wielkopolski nikt raczej nie pomyli. Pod warunkiem, że Gorzów będzie Gorzowem. Dlatego w październikowym wydaniu naszej papierowej gazety przedstawiamy mocne i wielorakie za tym argumenty. Gazeta będzie kolportowana już od poniedziałku 3 października.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.