2017-01-02, Komentarze na gorąco
Związkowcy z gorzowskiego szpitala weszli w nowy 2017 rok uzewnętrzniając swój protest przeciwko zbyt niskiemu kontraktowi z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Grozi to, ich zdaniem, nie tylko dalszym wydłużeniem kolejek do specjalistów, ale także ponownym zadłużeniem placówki, co może mieć przykre konsekwencje dla lecznicy działającej już przecież w formie spółki prawa handlowego, co oczywiście może się odbić na pacjentach.
Przy tegorocznym kontrakcie na poziomie z poprzednich lat, czyli ok. 220 mln zł chodzi jeszcze o 10 mln, które szpital i tak wypracuje w ramach tzw. nadwykonań, za które NFZ powinien zapłacić, ale wcale nie musi. Wszystko zależeć będzie od stanu kasy NFZ. Szefostwo szpitala tonuje nastroje mówiąc, że żadnej zapaści się nie spodziewa i przy obecnym kontrakcie oraz przewidywanych nadwykonaniach pieniędzy powinno wystarczyć. Wygląda więc na to, że związkowcy pomni doświadczeń z nieodległej przeszłości postanowili zadziałać jak system wczesnego ostrzegania, zwracając uwagę na potencjalne zagrożenia, co zarządowi szpitala jest chyba nawet na rękę, gdyż wzmacnia jego pozycje przetargową wobec NFZ, ale i organu założycielskiego, jakim jest samorząd województwa.
Jest to o tyle istotne, że w obliczu powstania kliniki uniwersyteckiej oraz budowy szpitala dziecięcego w Zielonej Górze, ciężar finansowania lubuskiej służby zdrowia zdecydowanie przesuwa się na południe. Gorzowski szpital jeszcze może tego specjalnie nie odczuwa, ale w najbliższych latach być może zacznie odczuwać i to boleśnie. Wszak pieniędzy w systemie raczej nie przybędzie, a instytucjonalne potrzeby znacznie wzrosną. A w perspektywie mamy przecież jeszcze powstanie radioterapii w naszej lecznicy.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.