2017-01-20, Komentarze na gorąco
Kiedyś w Gorzowie było całkiem sporo naturalnych górek, z których można było bez obaw zjeżdżać na sankach.
Sam pamiętam jak dziećmi jechałem na Dolinki, by poszaleć z nimi na sankach na miejscu, gdzie dzisiaj króluje Filharmonia Gorzowska. Dzisiaj nie jest to już takie proste, gdyż z uwagi na rozwój miasta i systematyczną zabudowę znikają naturalne tereny, na których można w miarę bezpiecznie uprawiać zjazdy na sankach, ślizgaczach i innych przedmiotach do zjeżdżania po śniegu.
Czy to jednak oznacza, że najmłodsi gorzowianie musza jechać aż w góry, by zaznać przyjemności zjazdu na sankach. Nie, wcale tak nie uważam. Przekonuje mnie chociażby to, co miałem okazję oglądać, ale i doświadczyć z wnukami, kiedy niedawno napadało trochę śniegu i udaliśmy się do Parku Górczyńskiego. W niecce koło fontanny aż kotłowało się od amatorów saneczkowego zjeżdżania. Mimo iż zjazd ze stromej skarpy, przy stosunkowo niewielkiej jeszcze ilości śniegu, licznych muldach i dziurach, na dodatek w kierunku plenerowej siłowni stwarzał zagrożenie dla zdrowia, bo ławo było wywrotkę lub zderzenie z metalową konstrukcją. Ale nikt się tym nie przejmował. Ani dzieci, ani opiekunowie. Na szczęście, nic złego nikomu się nie stało. Najważniejsza była radość i frajda z zimowego szaleństwa.
Tak sobie więc myślę, że można byłoby znaleźć w mieście kilka miejsc, które po przeprowadzeniu mniejszych lub większych prac ziemnych, mogłyby stać się bezpiecznymi górkami saneczkowymi dla dzieci i dorosłych. Wystarczy trochę podsypać, wyrównać i splantować. I nie trzeba od razu porywać się na coś wielkiego. Kilkudziesięciometrowy zjazd w zupełności wystarczy. Do zabawy na śniegu i ruchu na świeżym powietrzu, a o to tu przede wszystkim chodzi. Skoro jest na to zapotrzebowanie i są jeszcze w mieście nadające się do tego miejsca, to nie ma co czekać i deliberować do następnej zimy. Już teraz trzeba o tym pomyśleć, zaplanować i podjąć stosowne działania. Ot, chociażby we wspomnianym Parku Górczyńskim, ale po drugiej stronie, gdzie także jest niecka, którą całkiem spokojnie można przysposobić do zimowego szusowania.
Pomysł jest o tyle ważny i sensowny, że skoro nie ma naturalnych miejsc do saneczkowania lub przynajmniej w tym celu przysposobionych, to dzieci będą zjeżdżać na sankach gdzie tylko się da, nie zważając przy tym na niebezpieczeństwa. I nikt im tego skutecznie nie zabroni.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.