2017-03-09, Komentarze na gorąco
Minister ochrony środowiska i prezes Polskiego Związku Łowieckiego wraz z innymi myśliwymi urządzili sobie w ośrodku hodowlanym strzelanie do bażantów, które wypuszczano im z klatek prosto pod lufy.
Na 500 wypuszczonych bażantów, podczas ich pierwszego w życiu lotu, ustrzelono 400, co tych okolicznościach przyrody nie było trudne. Trudno jednak zrozumieć, że coś takiego się stało z udziałem tych akurat osób. A stało się barbarzyństwo w czystej postaci, którego nijak nie da się wyjaśnić, usprawiedliwić i wytłumaczyć.
Z natury rzeczy staram się na ogół unikać tematów dalekich (od Gorzowa, rzecz jasna) i ogólnych. Tym razem jednak nie mogłem się powstrzymać, bo trzęsie mnie od kilku dni i nie przestaje. Jak teraz mam wierzyć, że minister od ochrony środowiska cokolwiek w tym naturalnym środowisku chroni, skoro za jego sprawa pod topór idą chronione do tej pory drzewa, a on sam dla zabawy zabija bażanty i chyba coś więcej, o czym zaświadczyć może jego wspaniała kolekcja poroży, którą się chwali? Jak teraz mam wierzyć myśliwym, że dbają o zwierzynę, pielęgnują tradycje i kierują się łowiecką etyką, kiedy pierwszy myśliwy kraju strzela dla sportu do bażantów hodowanych specjalnie w tym celu także dla niego?
To już może lepiej będzie, jak przestaną chronić, pielęgnować i bronić… Może dzięki temu oraz siłom natury coś ocaleje z tego pogromu…
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.