2017-08-02, Komentarze na gorąco
Gorzów jest i może miastem średniej wielkości, ale już nie miastem średniej prędkości rozwoju.
Przynajmniej wśród miast wojewódzkich, gdzie wypadamy zwyczajnie biednie. Jak podał bowiem samorządowy portal Wspólnota, nasze miasto zajęło ostatnie miejsce za 2016 rok w gronie wojewódzkich stolic w kategorii zamożności samorządów, z dochodem na jednego mieszkańca w wysokości 3793 zł.
O tym, że Gorzów jest biedny od dawna już przecież wiadomo. Po upadku zakładów przemysłowych z prawdziwego zdarzenia nic w ich miejsce się nie pojawiło. Owszem tworzą się wciąż nowe zakłady i firmy, ale nie na miarę dawnego Stilonu, Silwany czy Ursusa, gdzie powstawały oryginalne produkty i wartości, a w ślad za tym było miejsce na godne zarobki i płynące z nich podatki. Powstają, więc wciąż nowe miejsca pracy, ale nie takie drzewiej bywało i daleko nam już chociażby do Zielonej Góry, gdzie dochód na jednego mieszkańca wyniósł w 2016 roku ponad 4229 zł. To w dużej mierze zasługa innowacyjnych firm, których jest już tam całkiem sporo, ale i uniwersyteckiego cenzusu i marszałkowskiego urzędu.
Oczywiście taka skrócona diagnoza lubuskiego stanu rzeczy stanowi mocne uproszczenie, ale do przemyśleń na gorąco wystarczy. A jednym z wniosków płynących z tego faktu powinno być oszczędne przejadanie, konsumowanie i marnowanie naszych podatków oraz wszelakich dochodów, subwencji i dotacji, by więcej inwestować w to, co nas w przyszłości wzbogaci. Mądrzy gospodarze miasta powinni wiedzieć jak to zrobić.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.