2017-08-24, Komentarze na gorąco
Kupcy z targowiska przy Cichońskiego, jak podała Gazeta Lubuska, domagają się obniżenia podatków ze strony miasta.
Z powodu tego, że na skutek remontów okolicznych dróg zostali odcięci od świata i przysłowiowy pies z kulawą nogą nie może tam trafić, a co dopiero klienci z miasta. Zresztą i bez tego zamknięcia ulic kupujących bywało tam w ostatnich latach niewielu
Miasto na to, że już wcześniej obniżyło podatki i więcej obniżać nie zamierza. Magistrat nie wyjaśnia jednak przy tym, że poprzednia obniżka związana była z drastycznym spadkiem liczby kupców na targowisku. Kiedyś było ich 126 i płacili cuzamen do kupy ponad 27 tys. zł miesięcznie tytułem dzierżawy tego miejsca, teraz pozostałych 60 ma do zapłaty, co miesiąc ponad 14 tys. To i tak jest bardzo dużo, kiedy się uwzględni, że wielu kupców nie jest w stanie zarobić tam teraz na ZUS, a co dopiero na podatki i pensje dla siebie. Ale siedzą, wypatrują klientów i liczą, że może będzie lepiej. Lepiej jednak już było, co stwierdził kilka miesięcy temu pewien mój znajomy kupiec, który zwinął interes i zajął się działką. Pieniędzy z tego też nie ma, ale przynajmniej jest zdrowszy.
Jeżeli na bezdusznym podejściu i działaniu ma się opierać wspieranie lokalnego biznesu i drobnej przedsiębiorczości, to marnie widzę gospodarczy rozwój Gorzowa i ożywianie śródmieścia, gdzie mieści się także i jeszcze owe miejskie targowisko. Inna sprawa, że wszyscy przedsiębiorcy, którzy ponieśli wymierne straty podczas ponad miarę przeciągających się remontów Warszawskiej, Walczaka oraz Cichońskiego powinni mieć z tego tytułu czasowo obniżone lokalne podatki i opłaty, by mogli odzyskać klientów i biznesową równowagę. Przynajmniej ja tak uważam.
Jan Delijewski.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.