2017-09-12, Komentarze na gorąco
Sprawdziły się prognozy, że będą problemy z wyłonieniem wykonawców na kolejne miejskie inwestycje.
Cały kraj przypomina wielki plac budowy, a budowlańców coraz mniej, bo znaczna część wyjechała zarabiać w euro, a pracowników ze wschodu także nie starcza. Wszystko przez kłopot bogactwa, jakim są unijne programy i płynące za nimi pieniądze. Tym bardziej, że za nimi płyną obecnie lęki i obawy, że za chwilę tych pieniędzy może nie być.
Nic zatem dziwnego, że w Gorzowie trzeba będzie grubo przepłacić, żeby wyremontować tramwajowe torowiska i zbudować szczęsny lub nieszczęsny – jak kto woli – deptak na ul. Sikorskiego od katedry do Pionierów. Zamiast planowanych 50 mln zł trzeba będzie wydać 5 mln więcej i magistrat skłania się ku temu, bo inaczej może być… jeszcze drożej albo wcale. Strach się bać co będzie dalej. I już się boje, że z wielu nie tyle samych inwestycji, co proponowanych w nich elementów trzeba będzie zrezygnować, by je przeprowadzić w ogóle. Mam tylko nadzieje, że nie będą to tak absurdalne pomysły, jak rezygnacja z odbudowy Schodów Donikąd, przy jednoczesnej renowacji Parku Siemiradzkiego, o czym pisałem tutaj całkiem niedawno.
Inna sprawa, że trwające od roku remonty dróg i ulic oraz utrudnienia w komunikacji miejskiej, to dopiero przedsmak tego, co nas w najbliższych latach czeka. O ile oczywiście uda się zrealizować wszystkie inwestycyjne plany.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.