2017-09-13, Komentarze na gorąco
Ekspedientka na sezonowym straganie warzywnym nie przyjęła ode mnie pieniędzy za zakupione ziemniaki.
Chodziło o końcowe 10 groszy podane jej w formie jedno i dwugroszówek. Byłem tym mocno zaskoczony, ale jak mi wyjaśniła, ma już dwie torby foliowe takich żółtych monet i więcej już nie zbiera, bo w banku nie chcą ich przyjąć, by wymienić na złote.
Absolutnie tego nie rozumiem, gdyż działające w Polsce banki z natury rzeczy powinny takie operacje na polskiej walucie przeprowadzać, biorąc nawet za to jakąś prowizję. Państwo powinno więc wyciągnąć stosowne wnioski z takiego stanu rzeczy. A może pora już pomyśleć o wycofaniu z obiegu jedno i dwugroszówek? Tym bardziej, że koszty ich produkcji ponoć znacznie przewyższają wartość nominalną tych monet. Paradoksalnie też się zdarza, że kiedy nas w portfelu coraz bardziej uwierają te grosze, to z kolei w sklepach coraz częściej nie wydają nam reszty właśnie w postaci tych jedno czy dwugroszówek, zwłaszcza przy zakupach towarów przy cenach z końcówkach 99 groszy, bo brakuje im bilonu.
Ja tam te grosze jeszcze zbieram, choć przy płaceniu bez okularów na nosie, nie rozróżniam już jedno i dwugroszówek, ale pieniądz jest pieniądz. Dzięki temu czasami udaje mi się nawet zaoszczędzić 10 groszy, jak chociażby w tym warzywniaku.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.