2018-03-26, Komentarze na gorąco
Jak już tu pisałem od lipca gorzowscy urzędnicy i pracownicy sfery budżetowej mają zarabiać przeciętnie 300 zł więcej.
To znacząca podwyżka m.in. dla urzędników oraz pracowników technicznych i administracyjnych szkół, ale już nie nauczycieli. No i zrobił się dym.
Problem polega na tym, że nauczycielom pensje ustala i daje na to stosowne pieniądze budżet państwa. Ale już dodatki, np. za bycie wychowawcą klasy i inne, ustala oraz wypłaca ze swej kasy samorząd. I w Gorzowie owe dodatki od wielu lat się nie zmieniają, a na dodatek są wręcz groszowe. Przeciwko takiej dyskryminacji płacowej ostro zaprotestowała Barbara Zajbert, szefowa gorzowskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. Prezydent Jacek Wójcicki na to, że miasto sporo już się wykosztowało na te wszystkie reformy oświaty i nauczyciele powinni się cieszyć, bo nie stracili pracy, a przecież mogli. Poza tym magistrat analizuje, negocjuje i w ogóle myśli o podwyżkach nauczycielskich dodatków, ale jeszcze nie teraz. Może w przyszłym roku…
Przypominam, że tylko w tym roku owe 300-złotowe podwyżki dla 2200 pracowników komunalnych pochłoną dodatkowo 7 milionów zł z kasy miasta. To całkiem sporo, jak na budżet Gorzowa. Głupio jednak wyszło, że dając jednym i to z osobistą dedykacją od prezydenta, całkiem zapomniano o nauczycielach. Inna sprawa, że jeszcze kilka, kilkanaście lat temu było to nie do pomyślenia. W radzie miasta było bowiem silne lobby nauczycielskie z Grażyną Wojciechowską na czele. G. Wojciechowska nadal jest w radzie w radzie, ale nie tyle może z nauczycielami, co z ZNP kierowanym przez B. Zajbert jej najwyraźniej nie po drodze. Ale nauczycieli szkoda.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.