2018-06-11, Komentarze na gorąco
Stare techniki życia, mnóstwo różnych kramów, koncerty – to były atrakcje tegorocznego święta miasta. Ale żyło nie tylko pobrzeże Warty, ożywiło się całe centrum.
Najbardziej popularnym miejscem poza scenami tegorocznych Dni Gorzowa był trawnik przy Muzeum Spichlerz. Stała tam metalowa balia z tarą do prania, w której to można było uprać pranie – jakiś fartuszek albo inną część garderoby. No i przy tej zapomnianej już od wielu lat technice życia codziennego przez cały czas można było spotkać małe i większe dziewczynki. Zresztą codziennych sprzętów sprzed lat było tam znacznie więcej, i też cieszyły się popularnością.
Sporo ludzi dość dużo czasu spędzało przy kramach stojących dookoła Dominanty. Tu przebojem był kram Koła Gospodyń Miejskich, które przygotowały właśnie domowe rzeczy – placki, drzemy, nalewki, dzierganki wszelakie. A co więcej, sporo chętnych gorzowianek deklarowało, że chętnie się przyłączą. Drugim ciekawym kramem był namiot gorzowianek, które prowadzą firmę produkującą miejskie gadżety. – Przyznam, że gorzowianie kupują koszulki z miejskimi symbolami i inne gadżety – mówiła Ewelina Chruścińska-Jackowiak. I rzeczywiście, na szlaku od Dominanty do Sceny Głównej można było spotkać wielu w koszulkach choćby ze słynnymi kasetami produkowanymi przez Stilon.
Wśród gorzowskich stricte śladów warto wymienić także bardzo ciekawą ofertę przygotowaną przez Teatr Osterwy. Można się był sfotografować z aktorami w barwnych strojach, poznać teatr niejako od podszewki.
Tradycyjnie sporo chętnych ściągały kramy z jedzeniem, zwłaszcza w upał popularnością cieszyły się sorbety, ale i przy innych też zwykle stali ludzie. – No jak święto miasta, to obowiązkowo goloneczkę zjeść trzeba – żartowali młodzi ludzi, którzy w niedzielę wracali ze stadionu Stali po wygranych derbach i miejskie święto idealnie dopełniło ich zabawowy nastrój.
Atmosfery zabawy nie popsuła nawet burza, która na krótką chwilkę zagościła w niedzielę. Ludzie nie ulękli się deszczu i miejskie święto trwało nadal.
Nowością w tym roku było jednak to, że podczas weekendu ożyło całe centrum. Pełno było w kawiarniach i restauracjach, ludzie przechadzali się po centrum. – Jest powód, żeby wyjść z domu – mówili gorzowianie. Jedynie nieliczni mówili, że zbyt mało jest akcentów gorzowskich odnoszących się do tradycji i historii miasta.
roch
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.