2020-11-23, Komentarze na gorąco
Był „Gorzów Przystań”, ale nie przyjął się do końca nawet wśród mieszkańców, bo to i hasło było nie takie i kolory nazbyt frywolne.
Później miał być infantylny „Gorzów w sam raz”, ale na szczęście został obśmiany i odrzucony, mimo sporych pieniędzy już wydanych na tworzenie nowej marki. Teraz urzędnicy poszli po rozum do głowy i proponują, jak najbardziej słusznie, żeby dać sobie spokój z marką jedną i drugą, i skupić się na nowej strategii promocji miasta, która ma być właśnie opracowana. Skoro Gorzów ma nie być ani „przystanią”, ani „w sam raz”, to pojawia się wielka szansa i okazja porzucenia w nazwie miasta także „Wielkopolski”, która bardziej nam szkodzi niż pomaga. Wizerunkowo, biznesowo i pod każdym innym względem.
Wiele razy już tu pisałem i jeszcze raz powtórzę – pójdźmy za przykładem Stargardu, który choć leży w woj. zachodniopomorskim odciął się w nazwie bodajże w 2016 roku od Szczecina, bo lokalne władze doszłydo wniosku, że dotychczasowa nazwa „budząca skojarzenia ze stolicą Pomorza Zachodniego ogranicza miasto”. A przecież Wielkopolska w nazwie jeszcze bardziej Gorzów ogranicza, bo jest odległa nam geograficzne, historycznie,kulturowo, gospodarczo i społecznie, a w oczach wielu Polaków sprowadza nasze miasto do grajdołka pod Poznaniem. Żeby to zmienićwystarczy wola prezydenta oraz rady miasta, i nic więcej nie trzeba. Nie trzeba żadnego referendum, nie ma też przy tym specjalnego zamieszania, kłopotów i kosztów dla obywateli, czym usiłują nas straszyć przeciwnicy tej zmiany . Nie trzeba nam „w sam raz” żadnej „przystani” gdzieś w „Wielkopolsce”. Po prostu, niech Gorzów będzie marka samą w sobie, bez dodawania jakichkolwiek przymiotników, haseł i ozdobników, które wprowadzają w błąd, szybko się zużywają i wymagają co jakiś czas odświeżania.
Do dzieła, panie prezydencie i wy panie i panowie radni. Jesteście to winni miastu i przyszłym pokoleniom.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.