Zapachniało… Pippi Langstrumpf

2021-09-20, Komentarze na gorąco

W zeszłym tygodniu, jak poinformował nas jeden z Czytelników, w parku Kopernika trwało intensywne podlewanie drzewek i zieleni, czemu można byłoby oczywiście przyklasnąć, gdyby nie jeden szczegół.

Fot. Czytelnik

- Dwóch panów podlewało teren parku z pięciu wężów w czasie padającego deszczu. Do tego prognozy wskazywały, że padać miało dosyć długo, a więc jaki był sens podlewania? – retorycznie zapytał się niżej podpisanego jeden z naszych mieszkańców, który w dalszej części rozmowy dodał, że panowie, którzy podlewali park przyznali, że takie mają polecenie służbowe i sami byli lekko zdziwieni.

- Słyszymy, że w Polsce mamy niedobór wody, do tego my płacimy ze wspólnej kasy za takie prace, dlatego wyrażam swoje zaskoczenie – dodał na koniec krótkiej rozmowy.

Kiedy słuchałem tego, obejrzałem zdjęcia oraz krótki film dostarczony przez naszego mieszkańca, który poprosił, żeby jego dane zachować do wiadomości redakcji, od razu przypomniały mi się lata dzieciństwa i jeden z nielicznych seriali szwedzkich, które z przyjemnością oglądałem. To słynna Pippi Langstrumpf. Może ktoś jeszcze pamięta?

W jednym z odcinku dziewięcioletnia sprytna dziewczynka o marchewkowo-rudych włosach splecionych w dwa odstające warkoczyki podlewała z konewki ogródek, choć lało jak z cebra. Kiedy zobaczyli to jej przyjaciele z sąsiedztwa Annika i Tommy, kompletnie zaskoczeni, zapytali dlaczego podlewa ogródek, skoro mocno pada i wszystko tonie w wodzie. Pippi uśmiechnięta od ucha do ucha szybko wyjaśniła, że przecież ma zapisane w grafiku, że dzisiaj między tą a tamtą godziną ma podlać ogródek.

Miała zapisane, musiała wykonać. Ale to była tylko bajka. Może ci odpowiedzialni za podlewanie w deszczu by ją sobie obejrzeli. Łatwiej wtedy zrozumieją, dlaczego nie ma sensu podlewanie nie tylko ogródka, ale również parku i innych terenów zielonych w deszczu…

Robert Borowy