2013-12-03, Komentarze na gorąco
Nasi radni nie bardzo pochwalają pomysł powołania oddziałów gimnazjalnych przy trzech gorzowskich liceach. Przeciwnie, są raczej przeciw temu pomysłowi. Tym samym proponują, by nasze zdolne i ambitne dzieci kształciły się na własną rękę, bo gorzowski system im nie pomoże. System ma wyrównywać szanse, czyli równać do średniej, zwanej inaczej przeciętną. Dla ponadprzeciętnie zdolnej młodzieży nie będzie robił ustępstw i wyjątków.
Takie przynajmniej dla mnie płyną wnioski z radiowej dyskusji, z udziałem m.in. radnych Jan Kaczanowskiego i Romana Sondeja. Rozumiem jednak obawy byłego kuratora oświaty, który zna się na rzeczy, acz jego wątpliwości i opory zdają się być mocno przesadzone, bo można zainteresowanym liceom postawić takie warunki, których spełnienie pozwoli dopiero otrzymać zgodę. Zupełnie jednak nie rozumiem radnego Kaczanowskiego, których odwołuje się do swoich doświadczeń szkolnych rodem z zupełnie innej ustrojowej i oświatowej epoki. Poza tym mam nieodparte wrażenie, że nie o dzieci i edukację tu głownie idzie, lecz o miejsca pracy dla nauczycieli. A to już zmienia postać rzeczy. I zasadne jak najbardziej staje się pytanie: szkoła ma być dla uczniów czy nauczycieli. Mnie się wydaje, że przede wszystkim dla uczniów.
System ma gwarantować niezbędne minimum wszystkim bez wyjątku, ale tym wyjątkowym ma również obowiązek stworzyć jak najlepsze warunki rozwoju. Zapomnijmy wreszcie o takich samych żołądkach i całej tej urawniłowce, która w dalekiej konsekwencji wszystkim szkodzi.
L.Z.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.