2013-11-12, Na szlaku
Wyjazd na Równik. Nazwa Ekwador, to nic innego jak właśnie Równik. Móc stanąć jedną nogą na półkuli północnej, drugą na południowej. To jest coś.
W miejscu, gdzie postawiono obelisk dla „uczczenia” Równika, został on, Równik nie obelisk, wyznaczony przez uczonych europejskich.
Oczywiście te wielkie uczone, co to, pozjadały wszystkie rozumy i kudy do nich ciemnym, choć ponoć czerwonoskórym Indianom, w ogóle tych drugich nie chcieli słuchać, gdy pokazywali mędrcom, że Równik nie jest tu, ale ok. 250 metrów dalej.
- Tu jest Równik i już, powiedzieli biali i tak zostało.
Aby bardziej zaciekawić turystów, w tej w pustynnej dolinie San Antonio de Pichincha, zbudowano w 1982.r. miasteczko równikowe z atrakcjami.
Właśnie ów obelisk, muzeum, kościół z linią Równika przez środek. Jedni się modlą na tej półkuli, inni na innej i ciekawe, którzy lepiej są w niebiesiech słyszalni? Ale w czasie naszej bytności modlących się nie było. Są też sklepiki, restauracyjki.
Jest to muzeum Równika pod patronatem państwa i w sumie nudne, jak flaki z olejem. Jedyne co warte odnotowania, to linia Równika biegnąca od obelisku, która znakomicie wychodzi na zdjęciach.
Że nie jest to idealny Równik? Z perspektywy tysięcy kilometrów, naprawdę nie ma to znaczenia.
A Indianie wiedzieli swoje od kilkuset lat i po sąsiedzku urządzili swoje centrum równikowe, bez restauracyjek, kościoła i tym podobnych chwytów dla turystów, twierdząc, że przez nich namalowana linia jest prawdziwym Równikiem.
W 1995.r. amerykańskie pomiary GPS potwierdziły, że Indianie wiele setek lat temu wyznaczyli Równik we właściwym miejscu co do milimetra. I tylko na „ich” Równiku surowe jajko można postawić na sztorc na łebku gwoździa i zaobserwować inne zjawiska, które mogą wystąpić tylko w miejscu, gdzie równoważą się bieguny magnetyczne Ziemi.
I tak np. woda wypuszczona ze zbiornika stojącego na Równiku wylewa się idealnie pionowym strumieniem. Ze zbiornika przesuniętego metr od Równika na północ, wylewa się strumieniem kręcąc się w prawo, metr na południe, wylewa się strumieniem w lewo.
Poza tym jest tam ciekawe muzeum indiańskie. Chaty i zwierzęta dżungli, spreparowane głowy ludzkie zminiaturyzowane w wyniku obróbki termiczno-ziołowo- szamańskiej.
Dziś już nie preparują, a te, które mają, muszą mieć rządowy certyfikat.
Oglądaliśmy głowę pewnej pani Indianki spreparowaną ponad 150 lat temu. Rysy twarzy zachowane w szczegółach, włosy, tyle że w kotle się „zminiaturyzowała” do wielkości pięści. Niestety, nie wolno tych głów fotografować (tych z certyfikatem).
Dali za to do obrywania i do jedzenia, a jakże, kiście bananów, jak by u nas powiedziano prosto z krzaka.
Zrobiliśmy też sobie zdjęcia z prawdziwymi żukami. Położono je na odzież wierzchnią, na dłonie, na kapelusz.
Trochę się ruszały szczególnie łaskocząc w dłonie. Podziwiam Ewę za odwagę. A widownia liczna, bo gapiów nigdy nie brakuje, jeno do tych żuków coś nie bardzo mają przekonanie.
Owo „europejskie” centrum Równika, ma w sumie klimat jarmarczny. W budach zwanych sklepikami można kupić w zasadzie pamiątki „światowe”. Nie zdziwię się, gdy kiedyś usłyszę, że sprzedają tam nasze ciupagi.
Do tego hałas przeokrutny, z wielu głośników dobiega różnorodna muzyka, fotografowie miejscowi uwijają się jak w ukropie, by zachęcić turystów do pamiątkowego zdjęcia „z Równikiem”, który wyznacza namalowana linia.
Ta właśnie linia, biegnąca od monumentalnego obelisku, jest najważniejsza. Do niego prowadzi promenada z rzeźbami głów uczonych, co to wymierzali ów Równik. Źle wymierzyli, ale promenadę mają. Ot, samo życie. My to w ojczyźnie miłej przerabiamy na co dzień: nie zasłużył, ale pomnik swój ma.
Jedyne zaciszne miejsce, to miasto Quito w miniaturze odtworzone w specjalnym budynku, gdzie można zapoznać się z ciekawą historią dzisiejszej stolicy oglądając, także podświetlone, ulice, kwartały domów i całe dzielnice tego unikatowego architektonicznie miasta.
Marek Bucholski
Od redakcji: To kolejny fragment książki M. Bucholskiego „Podróże dość dalekie”. Autor podróżuje po świecie z żoną Ewą. Książka do nabycia w gorzowskich księgarniach „Daniel” i na stronie internetowej gorzowskiej drukarni Sonar.
Po raz pierwszy od lat województwo lubuskie pokazało się w ITB, największych targach turystycznych w Europie. Na ten czas do Berlina zjechał się cały świat.