2014-12-10, Na szlaku
Najpierw Nierzym, potem Ostrowite i Jeż, a na koniec Kłodawskie.
Po drodze kilka rzeczek i bagienek oraz cudna leśniczówka. Tak układa się szlak, na jaki warto się wybrać, bo zwyczajnie zauracza.
Szlak wiedzie głównie po lasach i całkiem niedaleko Gorzowa. Trudność polega jednak na tym, że w pewnym momencie trzeba zejść ze znakowanego szlaku i pójść leśnymi duktami. Ale warto.
Od jeziora do jeziora
Droga zaczyna się na parkingu przy kąpielisku w Nierzymiu. Schodzimy do jeziora i ruszamy w lewo. Na drugim brzegu miga ośrodek przywodny prowadzony przez gorzowski OSiR. A my idziemy sobie wygodną drogą, jaka opasuje najpopularniejsze gorzowskie podgorzowskie jezioro o powierzchni prawie 19 hektarów. Nawet późną jesienią czy zimą zawsze tu można kogoś spotkać. Ale uwaga, po kilkuset metrach trzeba wejść na drogę, która jest oznakowana końskimi główkami i znakami szklaków kijkowych, bo ona doprowadzi nas o kolejnego jeziora, czyli Ostrowitego. To wydłużone owalne jezioro ma ponad 25 hektarów powierzchni, a na jego środku znajduje się wyspa, która kryje kilka tajemnic.
My idziemy dalej, cały czas za znakami szlaku kijkowego niebieskiego, które wyprowadzają nas w końcu na drogę do Santoczna. Po jej drugiej stronie łyska malutkie jeziorko Jeż. Położone w niecce, jest trudno dostępne, płytkie i otoczone bagnami, stąd trzeba zatoczyć olbrzymie koło, aby je obejść.
Za końskimi główkami
Szlak, znów za końskimi główkami, skręca pod kątem prostym i wiedzie wzdłuż Jeża. Potem już prowadzi cały czas prosto. No i tu uwaga, mała przeszkoda, bo leśnicy odkopali kanał łączący Jeża z innymi zbiornikami. Ale jest na tyle niewielki, że łatwo daje się przejść.
No i tak sobie niespiesznie idziemy, aż dochodzimy do drogi na Wojcieszyce. I tu porzucamy szlak znakowany, i dalej idziemy prosto. Bardzo często akurat tu słychać kanonadę dobiegającą z pobliskiej strzelnicy w Wojcieszycach właśnie. Tu można zobaczyć nowe znaki, które nie zakazują tylko ruchu rowerzystom i pracownikom leśnym.
A my wybieramy drogę wiodącą dalej prosto i dość długo nią idziemy.
Kiedy docieramy do poręby, to tu też wybieramy drogę wiodącą jak najbardziej prosto. I znów sobie idziemy. Trasa wiedzie cały czas monokulturą sosnową, z rzadka tylko można zobaczyć cudnej urody wysokie buki albo dęby.
A ponieważ w drogę poszliśmy zimą, więc właśnie trwają wyręby. No i jak mamy szczęście, to uda nam się zobaczyć drzewa już ścięte, ale skręcone jakby wielką niewidzialną ręką.
I tu też należy zacząć uważać, bo będziemy musieli skręcić w lewo, pod kątem 90 stopni w dukt, bardzo łatwo go rozpoznać, bo wchodzi w wyrośnięty młodnik, A na horyzoncie majaczy już wolna przestrzeń. I ta droga wyprowadza nas prosto na stary dukt, aleję po bokach której rosną majestatyczne dęby.
A w oddali majaczy leśniczówka Dzicz. To ślicznie położona leśniczówka szkółkarska. No i droga nas tak prowadzi, że można obejrzeć leśne uprawy, z których po latach wyrosną wielkie drzewa. A na widnokręgu widać dachy Kłodawy. Warto sobie szlak do wsi skrócić i wejść w pierwszą w prawo polną drogę. Poprowadzi nas ona ta, że zejdziemy na asfalt do Wojcieszyc, a po chwili przejdziemy się brzegiem jeziora Kłodawskiego, kolejnego szalenie popularnego podgorzowskiego kąpieliska i stałego jeziora gorzowskich Morsów.
W szlak liczący 16 km wybrali się turyści z Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata. Prowadził Marcin Wasilewski, a pisząca te słowa starała się mało gadać, choć nie bardzo jej to wychodziło, bo dużo znajomych tym razem w drogę poszło.
Renata Ochwat
Warto wiedzieć
Wojcieszyce, które obchodzimy to stara wieś z rodowodem z pierwszej połowy XIV wieku. We wsi znajduje się późnoromański kościół, który jest najstarszą budowlą sakralną na terenie gminy Kłodawa i zarazem jedną z najstarszych w województwie lubuskim. Częściowo przebudowany na początku XVIII wieku przetrwał do naszych czasów w formach romańsko-barokowych.
Kłodawa
Położona nad rzeką Kłodawką i jeziorem Kłodawskim (24,35 ha). Rodowód wsi sięga czasów piastowskich. Wówczas to obecna wieś gminna wspierała militarnie Santok. W średniowieczu istniał tu dwór, młyn i papiernia. Do ciekawych zabytków wsi należy zaliczyć neogotycki kościół z czerwonej cegły o sklepieniu kolebkowym drewnianym wybudowany w latach 1858-60 oraz dworek o konstrukcji szachulcowej z około 1830 roku, który jest obecnie zadbanego nadleśnictwa Kłodawa. W czasie II wojny światowej znajdował się tu niewielki obóz dla około 40 francuskich jeńców. W centrum wsi stoi także odrestaurowany obelisk z czasów po I wojnie światowej, kiedy to niemieccy mieszkańcy wsi czcili swoich poległych w wielkiej wojnie.
Tuż obok usytuowana jest wieś Mironice założona przez cystersów, jedna z najstarszych w województwie. Stąd też można dojść do wsi, której nie ma, czyli Marzęcina, a który troskliwie dbają właśnie kłodawscy pracownicy nadleśnictwa.
Po raz pierwszy od lat województwo lubuskie pokazało się w ITB, największych targach turystycznych w Europie. Na ten czas do Berlina zjechał się cały świat.