2015-03-04, Na szlaku
Jeden z cudów przyrody, głęboki wąwóz żubrowski to przedsmak tego, co turysta zobaczy na tej drodze.
Po drodze można obejrzeć majestatyczne dęby rosnące w środku lasu oraz dwie nieczynne linie kolejowe.
Trasa zaczyna się w Żubrowie. Tu już na samym początku zaciekawia nietypowy, bo rotundowy kościół p.w. św. Michała Archanioła. Wioska jest długa, w środku niej idzie równie nietypowy szpaler drzew wyznaczający wewnętrzny trawnik. Szkoda tylko, że, że ktoś zaburzył ten czytelny układ i postawił na nim dom.
Pałac Waldowów i nie tylko
I choć wioseczka jest niewielka, to oprócz kościoła ma jeszcze pałac. Sama wieś pochodzi z czasów średniowiecza, choć pierwsze wzmianki o niej pojawiają się dopiero w połowie XV wieku. Na początku należała do możnego rodu von Waldow. Potem majątek przechodził w ręce innych rodów magnackich pruskich. To właśnie z lat świetności pochodzi neoklasycystyczny pałac, który co prawda dziś jest w kiepskim stanie, ale zachował ślady urody. Budowla niestety podzieliła losy podobnych obiektów po II wojnie światowej. Najpierw stacjonowały w pałacu wojska polskie radzieckie, potem przeszedł w ręce Państwowego Gospodarstwa Rolnego, a obecnie jest własnością Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Obok pałacu znajduje się całkowicie zdewastowany i zapuszczony park ze szlachetnymi odmianami drzew. No i właśnie we wsi zaczyna się czerwony szlak turystyczny, którym można się wybrać w trasę.
Cud świata przyrodniczego
Czerwony szlak wyprowadza nas do węzła dróg i tu należy go porzucić i pójść prosto. Po chwili można zobaczyć coś niebywałego, bo zniekształcony pień drzewa, który przypomina surrealistyczny obraz. Za kilkadziesiąt metrów, przy znakach szlaku zielonego zaczyna się długi na kilometr wąwóz żubrowski. I warto tu zacząć wędrówkę, bo przejdziemy nim w całości. W najgłębszym miejscu wąwóz ma aż 70 m wysokości. Droga jest wąska i wije się malowniczo. To jedyny taki utwór geologiczny w całym województwie. Zachwyca. O każdej porze roku wygląda olśniewająco.
Wzdłuż Czerwonego Potoku
Po wyjściu z wąwozu skręcamy w prawo i po chwili już widać Czerwony Potok, przekraczamy go i znów jesteśmy przy pętli szlaków, w tym znów na Drodze św. Jakuba z Compostelli. Tu stoi też wygodna wiata z ławeczkami, czas na odpoczynek i kanapki z własnego plecaka.
Po chwili ruszamy dalej. Czerwony Potok to jedna z licznych rzeczułek, jakie płyną po tym terenie. Potok ma zaledwie 2,8 km, ale wije się w głębokim jarze. Szlak cały czas prowadzi wzdłuż niego. I znów idziemy po szlaku pieszym czerwonym. W pewnym momencie przekraczamy nieczynną linię kolejową z Międzyrzecza do Rudnicy. Nie sposób jej przeoczyć, bo wygląda jak aleja w lesie. Znaki wyprowadzają na drogę, potem każą skręcić w lewo. Warto je zignorować, przejść jeszcze kawałek, popatrzeć na stary wiadukt, potem przejść przez kolejną nieczynną linię kolejową, tym razem z Międzyrzecza do Sulęcina i za znakami zielonymi podejść do źródliska Czerwonego Potoku. Stoimy na wysokiej skarpie i dech nam w piersi zatyka widok na naturalny staw, jaki Czerwony Potok utworzył pod kolejnym wiaduktem.
A potem za znakami czerwonymi wracamy do miejsca, które minęliśmy i idziemy dalej.
Po alejce i wzdłuż jeziora
Idziemy dość długo nasypem kolejowym linii do Rudnicy, potem wybieramy pierwszą drogę w lewo i już idziemy wysoką monokulturą sosnową, W pewnym momencie pojawiają się monumentalne dęby, które wyglądają jak naturalna aleja. No i droga wyprowadza do pomnika poświęconego leśniczym. Ale my idziemy dalej i kiedy natrafiamy na znaki szlaku niebieskiego, to wybieramy tę drogę. Wyprowadza ona nas na brzeg jeziora Lubniewsko inaczej zwanego Nakońskim. Ma 240 hektarów powierzchni, średnia głębokość sięga 5 m, choć w najgłębszym miejscu ma 15 metrów. To największa rynna trzech jezior lubniewickich. No i tak sobie niespiesznie wędrując, dochodzimy do Lubniewic. Wchodzimy do turystycznej perełki północnej części lubuskiego na drodze do Sulecina. Tu kończy się nasz szlak. W drogę poszli turyści z Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata, prowadził Marcin Wasilewski, a pisząca te słowa co i rusz wprowadzała własne modyfikacje do ustalonej drogi, czego raczej czynić nie powinna.
Renata Ochwat
Już nie tylko Mostek Świń jest warty tego, aby zajechać do Wismaru. Bo jak już się tam jest, to co kawałek zachwyt. Malutkie miasto nad Morzem Bałtyckim czaruje i uwodzi.