2015-03-12, Na szlaku
Najpierw brukiem, potem leśnymi duktami do miejsca po dawnym gospodarstwie wiedzie jeden z ładniejszych szlaków niedaleko Gorzowa.
Droga zaczyna się w Santocznie, wsi zagubione w lasach Barlinecko-Gorzowskiego Parku Krajobrazowego. To wieś założona w trakcie kolonizacji fryderycjańskiej, czyli w połowie XVIII wieku przez Fryderyka II Hohenzollerna. Władca, znany ze skąpstwa, gdzie tylko mógł, szukał żelaza. No i właśnie w Santocznie też szukano rudy darniowej, a następnie wytapiano z niej żelazo. No a wiek później, w Santocznie właśnie produkowano nawet części do maszyny parowej.
Od drogowskazu w środku wsi
Szlak jest bardzo prosty i co ważne, znakomicie oznakowany, wiedzie znakami czerwonymi. Zaczynamy przy drogowskazie w środku wsi, każde ramię tego wskaźnika kieruje do innej miejscowości. My wybieramy kierunek, z którego przyjechaliśmy, i na początek idziemy po bruku. To historyczna droga, wybudowana przez francuskich jeńców, po przegranej wojnie francusko-pruskiej 1870-71. Potem szlak wywija w las i cały czas wiedzie wysoką monokulturą sosnową z rzadka tylko przerośniętą innymi drzewami.
Przyłężek i Polka-Pełcz
I tak sobie nieśpiesznie wędrując, docieramy do rezerwatu przyrody Przyłężek. To piękne miejsce. Rzeczka pięknie meandruje, a jak idzie się taką porą roku, że jeszcze nie zdążyły urosnąć krzaki, widać ją jak na dłoni. Rzeczka wypływa z jeziora Przyłęg i wpada do Polki-Pełcz. W części jej biegu utworzono właśnie rezerwat przyrody.
A my sobie dalej nieśpiesznie wędrujemy i wolniutko dochodzimy do miejsca, w którym niegdyś było gospodarstwo. Wiosną można je poznać po przebiśniegach, bo to gatunek zawleczony do lasu, latem po nietypowych dla lasu drzewach i krzewach.
Jeszcze kilkadziesiąt metrów i dochodzimy do Polki-Pełcz. Rzeczka wypływa z jeziora Mogilno koło Dankowa i wpada do kanału przy wsi Górki Noteckie, który doprowadza jej wody do Noteci. Rzeka ma około 30 km długości i zachwyca urodą, bo płynie po ciekawym pagórkowatym terenie.
I to jest znak, że wolniutko zbliżamy się do mety, czyli wsi Brzoza.
Kościół, a jednak cerkiew
Szlak wychodzi na pola, i już z oddali widać wieżę kościelną. Fakt, to budynek z XIII wieku, bo i sama wieś ma taki rodowód, jednak po tym, jak osiedlono tu Łemków z Akcji Wisła, kościół został zamieniony w cerkiew obrządku prawosławnego od wezwaniem św. Michała Archanioła. Wnętrze ma typowy dla cerkwi ikonostas, który powstał dziesięć lat temu w Bielsku Podlaskim, gdzie działa jedyne w Polsce Policealne Studium Ikonograficzne, jak chce tradycja, szkoła pisania ikon, bo ikon się nie maluje. Jak tłumaczy ksiądz Artur Graban, proboszcz cerkwi, wewnątrz znajduje się oryginalny i jedyny w skali całego województwa zabytek – drewniana tablica upamiętniająca mieszkańców wsi Birkholz, czyli współczesnej Brzozy, poległych, zmarłych i zaginionych w czasie I wojny światowej. Przy każdym z 21 nazwisk jest podana data i miejsce śmierci lub zaginięcia. Pod pozycją trzecią od końca widnieje nazwisko rezerwisty 48 pułku piechoty Paula Matthesa, zmarłego na zakażenie krwi, już po zakończeniu wojny 12 grudnia 1918 roku w szpitalu w Landsbergu an der Warthe, czyli w Gorzowie Wielkopolskim.
W cerkwi można kupić wydawnictwa tej mniejszości oraz płyty nagrane przez Lemko Tower, zespół działający w Strzelcach Krajeńskich i kierowany przez księdza Artura Grabana. I tak dotarliśmy do końca naszej wycieczki.
Międzynarodowe towarzystwo
W niedzielną wycieczkę czerwonym turystycznym szlakiem poszli turyści z Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata. Razem z polskimi piechurami w drogę ruszyli niemieccy turyści z nieformalnej grupy turystycznej z Frankfurtu nad Odrą i okolic, którym przewodzi Werner Bock. Nasza Chata od kilku lat współpracuje z Niemcami, z którymi spotyka się raz, a bywa, że i dwa razy do roku na polskich szlakach turystycznych, bo Niemcom dobrze się wędruje po podgorzowskich lasach.
Tym razem w drogę poprowadził po dość znaczniej przerwie w przewodnickim życiu Leszek Mandela, a pisząca te słowa nawet mocno nie przeszkadzała, tylko opowiadała anegdotki z poprzednich wycieczek. Trasa liczy 11 km i jest świetnie oznaczona, więc nawet niewprawny turysta da sobie radę. Wystarczy tylko pilnować szlaku.
Renata Ochwat
Już nie tylko Mostek Świń jest warty tego, aby zajechać do Wismaru. Bo jak już się tam jest, to co kawałek zachwyt. Malutkie miasto nad Morzem Bałtyckim czaruje i uwodzi.