2015-12-16, Na szlaku
Barszcz, ryba na kilka sposobów, pierniczki, kolędy, wspominki, jak minął rok – tak wyglądają turystyczne wigilie Klubu Nasza Chata.
Przy stole spotykają się ci, co chodzą na wycieczki oraz ci, którym już zdrowie nie pozwala.
- Spotkania wigilijne robimy, odkąd klub się reaktywował po przerwie- mówi Leszek Mandela, były prezes Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata. Klub ma szczęście, bo ma swoją siedzibę w gościnnym klubie osiedlowym U Szefa.
Biały stół, czerwony barszcz
Przygotowania do klubowej wigilii od lat wyglądają tak samo. Joanna Wojciechowicz przygotowuje zaprawę grzybową z czosnkiem do barszczu i sama go już w klubie gotuje. Oczywiście jest cały sztab pomagierów do próbowania i doradzania – więcej tego, więcej tamtego. Jak trzeba, to można podejść i dokupić barszczyku, gdy się okaże, że za słaby jest. Śledzie od lat robi Bożena Dukiewicz, bo jak twierdzą klubowicze, są najsmaczniejsze.
Rybę po grecku zamawia się w sprawdzonej firmie. Przy drugim garze z grzańcem staje Leszek Mandela, bo jakoś tak się utarło, że jemu najlepiej wychodzi ten trunek.
Na dwie godziny przed imprezą w klubie spotyka się kilka osób i zaczynają się przygotowania. Bo trzeba nakryć stół i ustawić zastawę, skromną, ale jednak. Tu zwyczajowo kierownikiem jest Mirosława Jędruszczak-Pezda, zresztą autorka przepięknych stroików na stół. Nad całością czuwa Zofia Suszek.
Kiedy na każdym talerzyku leży już opłatek, kiedy barszcz dymi w kubeczkach, można zacząć świąteczne spotkanie.
Kolędy, opowieści, spotkania
Życzenia zawsze składa prezeska klubu Małgorzata Szymczak. Tradycja nakazuje, aby życzyć dobrych szlaków, ciekawych wycieczek i spotkań. Potem jest czas na kolację, na kolędy, na wspomnienia dobrych dróg. Ale ja mówią wszyscy klubowicze, w Naszej Chacie nie ma złych dróg. Wszystkie są dobre.
- Jak tylko klub się reaktywował, jakieś 20 lat temu, to spotykaliśmy się co wtorek. To były takie czasy, że się robiło zdjęcia i wywoływało, a na klubowych spotkaniach był czas, aby się nimi powymieniać – opowiada Krystyna Leszczyńska. A potem zmieniły się czasy, przybyło obowiązków, potem zaczął się czas na emerytury i zwyczaj cowtorkowych spotkań jakoś sią skończył. Teraz klubowicze wymieniają się zdjęciami z niedzielnych rajdów w Internecie, bo choć średnia wieku jest dość wysoka, to jednak wszyscy znakomicie radzą sobie z nowymi technologiami.
Ale jak zapewnia większość, bez kilku spotkań takich trochę okazalszych w klubowym towarzystwie jakoś sobie roku nie wyobraża.
Zawsze więc jest wigilia klubowa, jakoś tak na tydzień przed świętami. Od lat klub bawi się na organizowanych przez Danutę Szeligowską, która jednocześnie jest DJ-ką. Rok się nie liczy, jeśli nie ma tradycyjnego balu przebierańców, a fantazji w kostiumie klubowiczom odmówić nie można. Do stałych imprez zaliczyć tez trzeba zabawę andrzejkową oraz weekendowe grzybowe wyprawy do Bledzewa. – A kto mówi, że na emeryturze człowiek ma siedzieć w domu w bamboszkach przed telewizorem? – chórem oburzają się klubowicze.
Zdecydowanie tego nie robią ludzie z Naszej Chaty.
Inni też to robią
Wigilijne spotkanie klubu Nasza Chata nie jest niczym szczególnym. Większość stowarzyszeń i klubów też świętuje. Mają te święta różne formy, ale jak podkreślają wszyscy, to są ważne chwile, które dodatkowo budują więzi i tworzą dobre relacje w organizacji.
Czas wigilijnych spotkań przeciąga się zwykle do połowy stycznia, ale jak mówią uczestnicy, nie czas się, tylko sama chwila spotkania.
Renata Ochwat
Po raz pierwszy od lat województwo lubuskie pokazało się w ITB, największych targach turystycznych w Europie. Na ten czas do Berlina zjechał się cały świat.