2016-03-01, Na szlaku
Czy wiecie, kiedy i gdzie podpisano akt kapitulacji Niemiec po II wojnie światowej?
Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta i aby wszystko wyjaśnić na miejscu, pojechaliśmy do Berlina.
Najpierw Reims, potem Berlin
Pierwszy dokument kapitulacyjny podpisano w kwaterze głównej wojsk alianckich we Francji w Reims 7 maja 1945 roku o godz. 2.41. Ze strony niemieckiej podpisało go trzech generałów, a ze strony aliantów – generał Smith reprezentujący dwie armie: Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Gen. Susłoparow reprezentował tam Armię Czerwoną. Na tym akcie nie ma podpisu przedstawiciela Francji. Ustalono, że wszelkie działania wojenne zostaną wstrzymane w dniu 8 maja o godz. 23.01.
Trudno powiedzieć dlaczego, ale akt ten bardzo nie spodobał się Stalinowi i zażądał on oficjalnego, uroczystego podpisania paktu w berlińskiej siedzibie generała Żukowa przy Zwieseler Str. 4. Natychmiast także francuski generał de Gaulle wysłał do Berlina swojego przedstawiciela – Jeana de Lattre de Tassigny’ego, a ten zagroził publicznym samobójstwem, jeśli nie zostanie dopuszczony do ceremonii. Niemiecki feldmarszałek Keitel żartował, że Francuz powinien się podpisać zarówno po stronie pokonanych jak i zwycięzców, bo przecież sami u siebie też byli okupantami. Nieporozumienia z tym panem spowodowały, że akt podpisania coraz to przesuwano w czasie.
8 maja późnym wieczorem w dawnym kasynie oficerskim szkoły saperów w berlińskiej dzielnicy Karlshorst w imieniu zwyciężonych Niemiec kapitulację podpisał feldmarszałek Keitel, a przyjęli ją przedstawiciele czterech armii. Wywieszono także flagę francuską. Kapitulację z Reims nazwano tylko wstępnym protokołem kapitulacji, natomiast tę drugą, berlińską – kapitulacją bezwzględną.
Gdy ją podpisywano, w Moskwie był już 9 maja, dlatego w Związku Radzieckim i w krajach socjalistycznych dzień zakończenia wojny obchodzony był nie 8 – jak na Zachodzie – a 9 maja. Natomiast podpis przedstawiciele Francji na tym dokumencie miał duże znaczenie dla historii. Na tej podstawie Francja dostała w Niemczech swoją strefę okupacyjną, stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i równorzędną z trzema innymi państwami pozycję jako zwycięzca, choć jej udział był nieproporcjonalnie mały.
W dużej, niegdyś sali balowej kasyna, równolegle ustawiono trzy długie stoły i jeden poprzeczny. Elegancko, oficjalnie. W gablotach oglądamy akt kapitulacji. Sporządzony został w trzech językach: po niemiecku, angielsku i rosyjsku. Dwie kartki zwykłego, szarego papieru zapisane na maszynie. Na jednej treść dokumentu, na drugiej zamaszyste podpisy Bardzo Ważnych Osób. Przy dłuższej ścianie sali, na piętrze balkonik dla orkiestry. Czy wówczas grała orkiestra? Wątpię. Teraz obok tego miejsca znajduje się duży ekran, na którym idzie film obrazujący podpisanie paktu kapitulacji.
Tak zakończyła się II wojna światowa.
Ciekawe dzieje politycznego muzeum
W budynku, w którym składano te podpisy, znajduje się obecnie Muzeum Niemiecko-Rosyjskie, którego dzieje mogą być przyczynkiem do historii przemian politycznych.
Po zakończeniu wojny w tym budynku mieściła się radziecka komendantura miasta, a komendantem był znany w Gorzowie (ma swoją ulicę i pamiątkowy kamień) generał Nikołaj Bierzarin. Niestety 16 czerwca 1945 r. na skrzyżowaniu Wilhelmstrasse i Schlosstrasse wpadł motocyklem na ciężarówkę i zginął na miejscu. Następnie rozszerzono zakres władzy z tego miejsca, bo tu znajdowała się Radziecka Administracja Wojskowa dla całego obszaru Niemiec pozostającego pod okupacją radziecką. Tu w 1949 roku Rosjanie symbolicznie przekazali władzę cywilnym przedstawicielom nowej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Ale także tu w 1953 roku, podczas powstania czerwcowego, przed własnym narodem schroniło się kierownictwo niemieckiej partii.
W 1967 roku, w 50. rocznicę wybuchu Rewolucji Październikowej w tym budynku otwarto Muzeum Bezwarunkowej Kapitulacji Niemiec, jako filię Centralnego Muzeum Sił Zbrojnych w Moskwie. Było ono przeznaczone wyłącznie dla żołnierzy radzieckich stacjonujących w NRD, aby uczyli się historii. Początkowo Niemcy nie mieli do niego prawa wstępu, bo tak było przesiąknięte ideologią.
Problem zbiorów tego muzeum pojawił się w 1990 roku. W umowie o wycofaniu się z Niemiec wojsk radzieckich obie strony zobowiązały się do opieki nad pozostawionymi dobrami kultury. Utworzono radę naukową przyszłego muzeum, do której weszli naukowcy niemieccy i radzieccy (potem rosyjscy).
Obiektywny obraz wojny
Prezentowaną obecnie ekspozycję przygotowano niedawno, bo w 2013 roku. Pracowały nad nią dwa zespoły – niemiecki i rosyjski, aby wszechstronnie pokazać wojnę w oczach dwóch narodów i by był to obraz obiektywny.
Wstęp do muzeum jest bezpłatny. Wszystkie napisy są w trzech językach: po niemiecku, po rosyjsku i po angielsku. Obok zdjęć i tablic jest tam wiele możliwości pogłębienia wiedzy w formie multimedialnej. Prezentacji danego rozdziału historii towarzyszą wspomnienia ludzi, którzy opowiadają o swoich wojennych przeżyciach. Tych wstrząsających relacji słucha się patrząc na zdjęcia narratora. Taka jest prawda.
Co prawda nie ma napisów ani żadnych drukowanych materiałów po polsku, ale można za 3 euro wypożyczyć audioprzewodnik. Po naciśnięciu odpowiedniego numeru sali lub ekspozycji, damski i męski głos na zmianę dobrą polszczyzną opowiada jak było i na co trzeba zwrócić uwagę.
Przed budynkiem kilka maszyn wojennych – armaty, haubice, samochody itp. używanych w czasie wojny, ale to skromna ekspozycja, którą zazwyczaj ogląda się na zakończenie.
Na trzech poziomach
Na parterze budynku znajduje się sala balowa, w której podpisano kapitulację oraz gabinet generała Gieorgija Żukowa. Na ścianie dużej sali wisi wykaz wszystkich jednostek szturmujących Berlin. Tu również pozostawiono wykonaną w latach 60. dioramę ukazującą szturm żołnierzy radzieckich na Reichstag: spalone miasto, ogień, ruiny i zwycięskich żołnierzy. Historia obrazkowa.
Właściwa wystawa mieści się w 10 salach na pierwszym piętrze. W każdej sali inny temat ukazany na wielkim zdjęciu, a potem opracowany szczegółowo. Na początku sytuacja polityczna od 1914 roku i podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow i podziału wpływów, łącznie z podziałem Polski. Tu zobaczyliśmy bardzo ważny dla Polaków dokument – rozkaz likwidacji polskich jeńców, czyli oficerów z Katynia, Ostaszkowa i Miednoje. Znów zwykła kartka brzydkiego papieru zapisana na maszynie. A tak ważna dla polskiej historii. Znajduje się ona wśród innych dokumentów sprzed agresji Niemców na Związek Radziecki i można przejść obok niej nie zwróciwszy uwagi, Dla nas bardzo ważna – dla Niemców i Rosjan – mniej. Niestety. Naszym zdaniem dokument ten powinien być zilustrowany zdjęciami lub innymi formami wizualnymi.
Dla nas, przyzwyczajonych do polskiej interpretacji wojennych zdarzeń, co najmniej kilka ujęć było nowych, a nawet zaskakujących. Na przykład, że do niemieckiej strategii prowadzenia wojny w Związku Radzieckim – obok walk i eksterminacji Żydów należała także planowana śmierć głodowa milionów ofiar cywilnych. Świadomie nie dostarczano żywności mieszkańcom Kijowa, Charkowa, głodem zamierzano pokonać Leningrad. Obok siebie trzy zdjęcia mieszkanki Leningradu: sprzed wojny jako zażywnej ładnie ubranej, szczęśliwej kobiety, po roku jako wychudłej, zaniedbanej osoby, a po kolejnym roku – szkielet z wytrzeszczonymi oczami. Z głodu. Czy przeżyła? Tu pokazano, że Niemcy brali do niewoli radzieckich żołnierzy, z góry zakładając, że będą ciężko pracować bez odpowiedniego wyżywienia. Radzieccy jeńcy od razu byli skazani na śmierć.
Na jednej z ostatnich plansz zdjęcie starego człowieka, Rosjanina, który jest inwalidą wojennym i cieszy się, że dostał 300 euro odszkodowania od jakiejś niemieckiej organizacji charytatywnej. Związek Radziecki nie podpisał z Niemcami umowy o odszkodowaniach wojennych.
Na jednej z plansz pokazano proporcje w różnych krajach między żołnierzami a ludnością cywilną, którzy zginęli w czasie wojny. Niemcy – 70% żołnierzy, 30% cywili, Rosjanie – mniej więcej po połowie, Polacy – 10% żołnierzy, 90% ludności cywilnej, we Francji, Włoszech, Grecji – ilości śladowe zmarłych w porównaniu z milionami Niemców, Rosjan i Polaków.
Na dolnej kondygnacji można obejrzeć formy upamiętnienia wojny – pomniki, cmentarze, muzea itp. – w Niemczech i w Rosji.
Ta wystawa nie oszczędza Niemców. Ta wystawa nie pokazuje wyłącznie zwycięskich Rosjan. Na pewno niełatwo było obu stronom uzgodnić taki obraz kolejnych wojennych problemów, aby był prawdziwy.
Czy możliwe? A tam zbliżenie trwa
Zastanawialiśmy się potem w rozmowie, czy jest możliwe utworzenie polsko-rosyjskiego muzeum. Tak wiele nas różni od tak wielu lat. Ciągle nie jesteśmy gotowi do kompromisów, które nie zmieniają historii, ale ją tłumaczą.
Warto wiedzieć, że w Berlinie znajduje się także Muzeum Aliantów, w którym pokazano historię od klęski Niemiec w 1945 roku po podział Berlina między trzy mocarstwa, co dało początek tzw. zimnej wojnie. Szczególnie ciekawie pokazano tu tzw. most powietrzny, czyli system zaopatrzenie Berlina Zachodniego, gdy Rosjanie odcięli wszystkie formy komunikacji w latach 1948-1949. Druga część wystawy obejmuje lata 1951 – 1994, gdy szczególnie w Berlinie trwała rywalizacja między wywiadami przeciwników.
Natomiast w październiku 2015 roku w prestiżowym i reprezentacyjnym Martin-Gropius- Bau otwarto wystawę ukazującą niemiecko-rosyjskie zbliżenie po II wojnie światowej pt. „Od konfrontacji do współpracy". Autorom wystawy zarzucano, że pominęli w niej aneksję przez Rosję Krymu, ale oni tłumaczyli, że to wydarzenie z ostatniego okresu, a nad wystawą pracowali od kilku lat. Wystawa ta ma być w maju pokazana w Moskwie. Zbliżenie między Niemcami a Rosją trwa.
***
Dla Klubu Regionalistów wycieczkę do Muzeum Niemiecko-Rosyjskiego przygotował i poprowadził Zbigniew Czarnuch. Obejrzeliśmy także Pomnik Żołnierzy Radzieckich w dzielnicy Treptow, ale o nim napiszę oddzielnie.
Krystyna Kamińska
Fot. Maria Gonta
Po raz pierwszy od lat województwo lubuskie pokazało się w ITB, największych targach turystycznych w Europie. Na ten czas do Berlina zjechał się cały świat.