2016-03-04, Na szlaku
Dużo sosny, buków, trochę rzek i rzeczek, ze dwa lub trzy jeziora, to atrakcje drogi, w jaką się warto wybrać w wolny dzień. Jest na tyle łatwa, że nawet nienawykli do pieszych wędrówek dadzą sobie radę.
Szlak wiedzie wygodnymi drogami, na które można się wybrać nawet rowerem. Prowadzi monokulturą sosnową, która przechodzi w śliczny las buczynowy. Po drodze łyśnie jedno lub dwa jeziorka, a turysta przekroczy ze dwie lub więcej rzeczek.
Od Wojcieszyc zaczynamy
Początek drogi to ulica Strzelecka w Wojcieszycach, podgorzowskiej wsi o średniowiecznym rodowodzie. Świadczą o tym zapiski w źródłach, ale przede wszystkim kamienny kościół z przełomu XIII i XIV wieku. Wieś przez długi czas była własnością kolejnych możnych brandenburskich. Tak naprawdę domeną publiczną stała się po zakończeniu II wojny światowej, kiedy zmieniły się granice i Wojcieszyce stały się polską wsią.
Ulica Strzelecka nosi swoją nazwę, ponieważ wiedzie do strzelnicy, którą zresztą po prawej stronie mijamy. Po jakimś czasie przekraczamy kanał odczyszczony dzięki dotacji z Unii Europejskiej, co zaświadczają specjalne tablice.
My idziemy cały czas prosto. Mijamy wieczną ruinę, potem leśnictwo, nie zbaczamy z drogi nigdzie. I tak sobie wędrujemy monokulturą sosnową, aż w końcu pokażą znaki szlaku konnego. To międzynarodowa droga, którą mieli się przemieszczać polscy i niemieccy turyści, jak na razie chodzą nią tylko Polacy. No i koński szlak wyprowadza nas niemal nad brzeg jeziora. To Mrowinko.
Do Chłopa idziemy…
Tu wywijamy w lewo i idziemy szerokim duktem pośród wyciętego lasu bukowego. Po chwili dochodzimy do mostku nad urokliwą rzeczką Santoczną. Zanim nie wycięto tu starych i majestatycznych buków, był to prześliczny zakątek. Jednak teraz tylko przygnębia, bo pusto tu i nieprzyjaźnie, więc idziemy dalej. Zatrzymujemy się na wzgórzu ponad rzeką, żeby się posilić i pogadać. A po chwili znów w drogę i dalej idziemy cały czas prosto. Niech nas nie zmylą znaki szlaków turystycznych, które wykręcają w lewo. To trasa bezpośrednio do Lip, ale w planach mamy jeszcze spacer nad ślicznym jeziorem Chłop. I kiedy jezioro zamajaczy na horyzoncie, a naszym oczom ukaże się droga skręcająca w prawo i stanowisko turystyczne, kierujemy się w tę stronę. Mamy jezioro po lewej ręce i cały czas idziemy tak, aby ono rzeczywiście było po naszej lewej stronie.
Znów droga prosta, rzadko uczęszczana. Jak szczęście dopisze, to uda się słyszeć wrzask żurawia. Nie da się tego odgłosu z niczym porównać. Wielkie majestatyczne ptaki w taki sposób straszą turystów. No nam, niestety nie było dane. Leśny dukt wyprowadza nas w końcu do asfaltowej drogi. To trasa do Rybakowa i Lip. Tu wykręcamy w lewo i już asfaltem maszerujemy 2 km do Lip. Przed nami jezioro Portki, po naszej lewej stronie leśniczówka. Przed nią czyjaś staranna ręka ustawiła trzy głazy kierunkowe znalezione w lesie.
Tu kończy się nasz szlak. Trasa liczy 15 km, prowadził Michał Żytkowski, a pisząca te słowa w kółko z kimś gadała, bo musiała nadrobić kilka tygodni absencji wycieczkowej.
Renata Ochwat
Po raz pierwszy od lat województwo lubuskie pokazało się w ITB, największych targach turystycznych w Europie. Na ten czas do Berlina zjechał się cały świat.