2016-04-14, Na szlaku
O tym, że w Jarnatowie stoi piękny stale jeszcze pałac, przekonywać nie trzeba łazików i innych poszukiwaczy ciekawostek. Ale nikt nie wie, jakie będą jego losy.
Jarnatów to mała wioska położona około 5 km na zachód od Lubniewic. I na pierwszy rzut oka wcale nie wygląda na taką, która ma coś ciekawego do zaprezentowania. Jak się wjeżdża do wsi, to widać kościół i kępę drzew i krzaków. No i właśnie ta kępa kryje stale jeszcze ładny pałac.
Magnacka siedziba od zawsze
Jarnatów to stara wieś, jeszcze z korzeniami w XIII wieku. Najdłużej, bo od 1352 r do 1717 r. wieś znajdowała się w posiadaniu rodu von Waldow. To jeden z najbogatszych i najbardziej znaczących rodów na tych ziemiach. Warto wspomnieć, że potomkowie do dziś mieszkają w Europie Zachodniej. I choć słowa na razie pisanego nie ma na to, można jednak założyć, iż w tamtych czasach istniał już dwór mieszkalny, bo przecież państwo musiało gdzieś mieszkać. Zapiski pojawiają się natomiast odnośnie roku 1710, kiedy to ostatni właściciel wsi z rodzin von Waldow, Kacper Adam funduje wsi kościół.
Krótko potem Jarnatów trafia w ręce rodziny Gemmingen, a w 1857 r. jej właścicielem zostaje Henryk Tholuch. I już za jego czasu klasycystyczny dwór znajduje się w centrum wsi. Ale wieś kolejny raz zmienia właściciela, przechodzi w ręce Henryka Teodora Böttingera, a następnie w ręce jego syna Waldemara Fryderyka, który gospodarował do 1945 r. To on ozdobił schody wiodące do pałacu dwoma figurami lwów, ale przede wszystkim sprawił, iż Jarnatów był ekstra nowoczesnym folwarkiem nastawionym na hodowlę bydła, trzody i koni. Warto dodać, że majątek przynosił znacznie dochody.
A potem przyszli Sowieci
Dobre czasy dla pałacu skończyły się zimą 1945 roku. Wiatr historii zmiótł niemieckich właścicieli. W pałacu zainstalował się PGR i stało się z nim to, co z innymi pałacami na naszych ziemiach. Budowla została zniszczona. W latach 60. XX wieku powstał tu ośrodek kolonijny, bo okolica ciekawa, dużo jezior, lasy, znakomite warunki do aktywnego wypoczynku. I tak sobie budynek trwał, trochę podreperowany, ale jednak daleki od świetności.
Po przełomie demokratycznym płac trafił w prywatne ręce. Miało tu powstać nowoczesne centrum, ale jak na razie nie powstało, choć nowi właściciele co jakiś czas zapewniają, że prace ruszą.
To właśnie w tych czasach, już po przełomie zniknęły dwa marmurowe lwy sprzed budynku, i nikt nie wie, co się z nimi stało. Także już w nowych czasach w ruinę popadła parkowa fontanna, także z marmuru. No i stale w coraz gorszej kondycji jest mauzoleum ostatnich właścicieli wsi, bo pięknym, choć naprawdę mocno zniszczonym budynkiem – rotundą nie ma kto się zająć.
Dziś budynek pałacu ma zabezpieczony dach oraz jest ogrodzony. I choć może niezbyt ciekawie wygląda, to jednak czułych na architekturę turystów potrafi zachwycić.
Renata Ochwat
Fot. zbiory autorki
Już nie tylko Mostek Świń jest warty tego, aby zajechać do Wismaru. Bo jak już się tam jest, to co kawałek zachwyt. Malutkie miasto nad Morzem Bałtyckim czaruje i uwodzi.