2016-11-25, Na szlaku
Trzecim miejscem dawnej świetności (obok Dąbroszyna i Kostrzyna nad Odrą) jest Słońsk. Miejscowość ta przez wieki związana była z joannitami.
Rycerski zakon w barokowym pałacu
Od XIV wieku miał tu siedzibę katolicki rycerski zakon joannitów, który został powołany w okresie wojen krzyżowych, by udzielać pomocy chorym rycerzom w trakcie drogi do Ziemi Świętej i z powrotem. Gdy w 1538 roku Jan Kostrzyński przyjął wyznanie protestanckie, Słońsk stał się główną siedzibą dla tego odłamu joannitów. Na ich czele stał baliw, a o funkcję tę zabiegało wielu możnych. Najbardziej zasłużonym dla Słońska był Johann Moritz von Nassau. Za jego 27-letnich rządów (1652 – 1679) zbudowano obszerny, barokowy pałac i piękne ogrody, w sąsiednich miejscowościach kilka kościołów.
Tylko godni i bogaci
W Prusach wszystkie zakony zostały rozwiązane w 1810 roku, aby z przejętych ich majątków rząd mógł zapłacić ogromną kontrybucję zwycięskiej Francji. Istniała jednak społeczna potrzeba podobnej organizacji. W 1852 roku król powołał korporację (stowarzyszenie) o nazwie Brandenburski Zakon Rycerski Szpitalników św. Jana z Jerozolimy, do której mogli należeć tylko godni i bogaci szlachcice wyznania protestanckiego. Król objął protektorat nad tą organizacją, a mistrzem musiał być przedstawiciel rodziny panującej.
Członkiem można było zostać po ukończeniu 30 roku życia, pełne prawa otrzymywało się po czterech latach kandydowania. Pasowanie na rycerza tego stowarzyszenia odbywało się w dniu św. Jana, podczas uroczystości z udziałem członków ubranych w czarne peleryny z białymi krzyżami. Żeby otrzymać prawa członka i możliwość zawieszenia na zamku tablicy ze swoim herbem, kandydat musiał zapłacić wysokie wpisowe, według dzisiejszych wartości to ok. 10 tys. euro.
Była to więc organizacja elitarna, w której honorem było zostać jej członkiem. Statutowo nowi joannici zajmowali się udzielaniem pomocy humanitarnej w czasie klęsk i wojen, pomocą socjalną, nauką pierwszej pomocy, opieką nad starszymi, chorymi i wszystkimi potrzebującymi pomocy medycznej. W praktyce udział ograniczał się do obecności na ważnych wydarzeniach oraz na hojnych datkach.
Tę organizację można porównać do polskiego Rotary Clabu, choć obecny ma amerykańskie korzenie.
Joannici z okresu zakonnego mieli w okolicach Słońska wielki majątek ziemski, a w samej miejscowości wspaniały zamek, kościół i szpital. Po zmianie statusu organizacja otrzymała tylko zamek, a w kościele członkowie mogli urządzać swoje uroczystości, np. mianowanie na rycerza, które odbywało się w dniu św. Jana, czyli 24 czerwca.
Pozostały zaledwie dwa krzesła
W okresie wojny ani zamek, ani kościół nie były zniszczone. Bezpośrednio po wojnie bardziej lub – raczej – mniej oficjalnie rozgrabiono wyposażenie zamku. Do dziś pozostały w kościele tylko dwa krzesła z krzyżami maltańskimi na oparciach. Kolekcja ponad 1000 tarcz herbowych została w latach 80. sprzedana przez polskie władze na zachód. Kilka tych, które pozostały, wisi obecnie w kościele.
4 października 1975 roku, w trakcie remontu zamku, nocą wybuchł pożar, który strawił dach, wypalone zostały także bogate boazerie we wnętrzach. Pozostały mury. Nie znalazł się nikt gotowy je wyremontować. Są trwałą ruiną.
Alabastrowy ołtarz z królewskiej kaplicy
Lepszy los przypadł kościołowi. Zbudowano go jako kaplicę zakonu joannitów na przełomie XV i XVI wieku. Niezwykle cenne jest jego sklepienie wypełnione malunkami. Dzisiejszy kształt nadał kościołowi znakomity architekt Karl Schinkel dobudowując wieżę wzorowaną na wieży kościoła Westminster w Londynie. Najcenniejszym obiektem w kościele jest ołtarz wykonany z alabastru i białego marmuru z precyzyjnie rzeźbionymi scenami religijnymi. Jest to dzieło szkoły niderlandzkiej z wpływami włoskimi. Do 1626 roku ołtarz stał w kaplicy królewskiej w Berlinie, a gdy kaplicę przebudowano i zmieniono jej wyposażenie, ołtarz został przekazany do Słońska.
Kościół nie był zniszczony w czasie wojny, ale powojenny czas wpłynął na niego degradująco. Dopiero po zmianach politycznych kościół był remontowany dzięki finansowemu i rzeczowemu wsparciu współczesnych niemieckich joannitów, którzy ciągle podtrzymują tradycje przodów, a Słońsk ciągle jest im bliski. Remont prowadzono etapami, a na zakończenie każdego przyjeżdżali joannici, procesją wkraczali do świątyni ubrani w czarne peleryny. Był tu współczesny mistrz - książę Hohenzolern. Każde wydarzenie w tym kościele, np. nabożeństwa ekumeniczne lub koncerty muzyki sakralnej gromadzą liczne grono Niemców, którzy do dziś są głęboko przekonani, że być w Słońsku to dla nich honor.
Słońsk odwzajemnia się organizując ok. 24 czerwca tzw. maurycjady dla upamiętnienia Jan Maurycy von Nassau-Siegen, najwybitniejszego mistrza zakonu, budowniczego pałacu, osoby zasłużonej dla rozwoju Słońska i okolic.
Jeszcze Izba Pamięci
Zamek to dziś ruina, wstępu do niego nie ma, bo stan obiektu stanowi zagrożenie. Można tylko z daleka popatrzeć, jak go zarasta agresywna roślinność.
Kościół służy wiernym, a turyści mogą go oglądać bez przeszkód, bo dość długo jest otwarty. W sąsiedztwie kościoła znajduje się Izba Pamięci prowadzona przez Towarzystwo Przyjaciół Słońska „Unitis Viribus”. Tu także pamiątki dawnej świetności Słońska jako stolicy najpierw religijnych, a potem cywilnych joannitów.
Wycieczkę do miejsc dawnej świetności – Dąbroszyna, Kostrzyna i Słońska – zorganizował Klub Turystyki Pieszej „Tramp”.
Krystyna Kamińska
Fot. Ireneusz Kamiński
Już nie tylko Mostek Świń jest warty tego, aby zajechać do Wismaru. Bo jak już się tam jest, to co kawałek zachwyt. Malutkie miasto nad Morzem Bałtyckim czaruje i uwodzi.