2016-12-23, Na szlaku
Stolica Zachodniej Ukrainy nie śpi nigdy. Centrum turystyczne pięknego miasta nad Pełtwią – Rynek ściąga turystów z całej Europy.
A podziwiać naprawdę jest co.
Kaplica Boimów, zabytkowe kościoły, Opera, cmentarz Łyczakowski, Wysoki Zamek i Kopie Unii Lubelskiej, katedra świętego Jura, park Stryjski, katedra ormiańska – w te miejsca trafiają turyści, którzy przyjeżdżają do Lwowa. I zwykle tak jest, że choć już się było w tych miejscach, to i tak się do nich zagląda. Ale zwykle trzeba poświęcić przynajmniej dwa dni, aby te główne atrakcje zobaczyć. Oto dzień pierwszy.
Serce miasta – Rynek
Zwiedzanie Lwowa można zacząć w kilku różnych punktach. Ja zwykle zaczynam od Rynku. To całkiem spory plac obstawiony kamienicami, z których najsłynniejsza i najstarsza to tzw. Czarna Kamienica. Renesansowy budynek uznawany jest za jeden z najcenniejszych zabytków budownictwa mieszczańskiego Polski tamtych czasów. Pierwszym właścicielem był poborca ceł Włoch Tomasz Alberti. Dziś mieści się w niej Muzeum Historyczne. Tego budynku nie da się pomylić z żadnym innym. Zresztą wszystkie kamienice w Rynku zachwycają urodą detalu. A stało się tak, ponieważ Ukraińcy przed Euro 2012 dokonali niemal całej restauracji Starego Miasta, a na pewno fasad tych kamienic. Każda z nich opatrzona jest plakietką z napisem, w którym roku została wybudowana, z krótką historią. Napisy są po ukraińsku, ale starsi turyści jeszcze bukwy znają i mogą doczytać. Ci młodsi mogą wziąć wszędzie dostępne folderki po polsku lub angielsku i też będą wiedzieli, co to za budowla.
Na Rynku jest sporo różnych kawiarenek, restauracji, barów. Tuż przy przystanku tramwajowym, bo przez rynek przejeżdżają niemiłosiernie zgrzytające i dzwoniące tramwaje jest coś dla smakoszy, czyli sklepo-bar Ukraińska Wiśnia. Można tu kupić kubeczek „harjaczej” – gorącej wiśniówki, która bywa deską ratunku w mroźną noc.
Do dzielnicy ormiańskiej
Z Rynku w różne strony prowadzą szlaki turystyczne do ciekawych obiektów. Dla mnie takim jest zawsze wizyta w katedrze ormiańskiej, do której dochodzi się ul. Krakowską. Trzeba uważać, bo wejście do katedry jest niepozorne.
To zachwycający dziś kościół - jeden z najstarszych i najcenniejszych zabytkowych kościołów Lwowa, ufundowany przez Ormian w II połowie XIV wieku, od początku ośrodek biskupstwa ormiańskiego. Ważne w dziejach katedry znaczenie miała rozbudowa i modernizacja przeprowadzona w I połowie XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem malowideł ściennych wykonanych w latach 1925-1929 przez Jana Henryka Rosena. Do 1945 roku świątynia była katedrą katolicką obrządku ormiańskiego pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Po II wojnie światowej, wraz z przyłączeniem Lwowa do ZSRR, wprowadzeniem ustroju komunistycznego i zmuszeniem Ormian do wyjazdu do Polski Ludowej katedra została zamknięta i przekazana jako magazyn Lwowskiej Galerii Obrazów. Funkcję tę pełniła do roku 2000. W latach 2000-2003 przekazana ustanowionej w 1997 roku diecezji Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, obejmującej Ormian przybyłych na Ukrainę po II wojnie światowej.
Katedra ormiańska Wniebowzięcia NMP we Lwowie stanowi jedyny w swoim rodzaju przykład architektury o rysach orientalnych w Europie Środkowej. Wyjątkowość katedry ma związek ze specyficznym fenomenem wielonarodowego charakteru Lwowa, kształtującym przez stulecia niepowtarzalne oblicze tego miast.
Wnętrze, właśnie przez te malowidła Rosena mają niezwykły klimat. Wchodzi się za darmo, ale płaci się jakieś trzy czy pięć hrywien za fotografowanie – to mniej niż 1 zł. Jak się ma szczęście, to można trafić na mnicha-przewodnika, który także śpiewa i to już jest pełen zachwyt.
Na tyłach katedry, wejście od ul. Ormiańskiej, po ukraiński to jest Вірменськь, znajduje się jedna z najlepszych i najciekawszych restauracji Lwowa – Mons Pius. Mieści się na terenie pierwszego banku we Lwowie, a sama nazwa oznacza po łacinie „Góra łaski”. Potem mieścił się tam browar i do dziś podają tam najlepsze w mieście ciemne piwo, które kosztuje 30 hrywien, co na Lwów to dużo, a w przełożeniu na złotówki równa się 5 zł.
Kościoły, kościoły, kościoły
Niemal naprzeciw katedry ormiańskiej mieści się jedna z licznych cerkwi prawosławnych. Jednak budynek ma jak najbardziej architekturę neoklasycystycznego kościoła chrześcijańskiego, którym był w istocie do zakończenia II wojny. Dziś to cerkiew Przemienienia Pańskiego.
Z cerkwi ulicą Łesi Ukrainki można się skierować do pięknego barokowego kościoła pw. Bożego Ciała. No i tu już naprawdę warto wejść, bo wnętrze zachwyca właśnie barokowym wystrojem. Tuż obok stoi pomnik Nikifora, drugi po Krynicy Górskiej pomnik słynnego malarza prymitywisty.
A idąc dalej, dochodzi się do przepięknej cerkwi Uspienskiej. Też warto wejść, bo to też jedyne w sobie doświadczenie – połączenie chrześcijańskiego wnętrza z symboliką cerkiewną.
W drodze do byłego kościoła bernardynów, dziś cerkwi św. Andrzeja mijamy fragment murów miejskich i Arsenał. Do wnętrza kościoła pobernardyńskiego wejść obowiązkowo trzeba. Też barok, też symbolika cerkiewna, ale jaki przepych. No i uwaga, tu zawsze stoją żebracy.
No i od świętego Andrzeja prosta droga do katedry łacińskiej, to jeden z najstarszych kościołów Lwowa, od zawsze katolicki. To tu 1 kwietnia 1656 roku w tej katedrze, przed cudownym obrazem Matki Boskiej Łaskawej złożył śluby lwowskie król Jan II Kazimierz, a 21 października 1677 chrzest w katedrze otrzymał król Polski Stanisław Leszczyński.
W 1765 roku w głównym ołtarzu umieszczono obraz Matki Boskiej Łaskawej – „Ślicznej Gwiazdy miasta Lwowa”, zwanej Domagaliczowską. Namalowany w 1598 roku temperą na deseczkach sosnowych przez mieszczanina lwowskiego Józefa Szolc-Wolfowicza jako epitafium dla zmarłej wnuczki Katarzyny Domagaliczówny, został zawieszony na ścianie prezbiterium od strony cmentarza katedralnego. Nazwany był też obrazem Matki Bożej „Murkowej”. W roku 1776 obraz został oficjalnie uznany przez Kościół za cudowny. Po II wojnie światowej, podczas ekspatriacji lwowskiej kurii metropolitalnej ze Lwowa do Lubaczowa w kwietniu 1946 roku, obraz został przewieziony do Polski. W 1974 umieszczono go w głównym ołtarzu prokatedry w Lubaczowie. W 1980 obraz poddano gruntownej konserwacji w Krakowie, wykonano dwie wierne kopie, a oryginał złożono w skarbcu katedry na Wawelu. Pierwszą kopię wizerunku przeznaczoną do prokatedry w Lubaczowie ukoronował na Jasnej Górze 19 czerwca 1983 Jan Paweł II, drugą kopię wizerunku przeznaczoną do katedry we Lwowie, Jan Paweł II ukoronował we Lwowie w 2001 roku.
No i przy katedrze łacińskiej mieści się słynna Kaplica Boimów, właściwie kaplica Trójcy Świętej i Męki Pańskiej (ukr. Каплиця Боїмів) – manierystyczna grobowa kaplica lwowskiej rodziny kupieckiej Boimów. Jej fundatorem był pochodzący z Transylwanii Jerzy (György) Boim, kupiec i rajca miejski, sekretarz króla Stefana Batorego.
Kaplica została wzniesiona na terenie cmentarza obok Katedry Łacińskiej w latach 1609-11 i konsekrowana w roku 1615. Służyła początkowo za mauzoleum rodu Boimów i mieściła 14 grobowców. Otaczający kaplicę cmentarz został zlikwidowany w XVIII wieku.
No i w taki oto sposób zatoczyliśmy kółko wokół Rynku.
To wycieczka piesza na jeden dzień. Po niej warto się wybrać na dobry obiad. Jak kto chce specjałów ukraińskich popróbować, musi wrócić na Krakowską. Na samym jej rogu jest restauracja Kufer i tu koniecznie trzeba spróbować barszczu z kleksem śmietany….Siły wracają na Lwów by night.
Renata Ochwat
Warto wiedzieć:
Przelicznik wygląda tak: 1 zł to 6 hrywien.
Do zabytków lwowskich kierują strzałki, ale nie tak częste i perfekcyjne, jak w Niemczech.
Za obiad całkiem niezły z czymś do picia trzeba zapłacić od 60 do 120 hrywien.
Komunikacja miejska kosztuje 2 hrywny i bilety kupuje się u kierowcy lub motorniczego.
We Lwowie bez większych problemów można się dogadać po polsku. Ukraińcy są mili, przyjaźni i uczynni. Dlatego też trzeba uważać, co się mówi w miejscach publicznych, bo można kogoś urazić.
Na temat Lwowa i jego zabytków jest bardzo duża biblioteka, wśród ciekawszych książek jest przewodnik Sławomira Kopra – anegdotyczno-historyczny.
Po raz pierwszy od lat województwo lubuskie pokazało się w ITB, największych targach turystycznych w Europie. Na ten czas do Berlina zjechał się cały świat.