2017-01-16, Na szlaku
W latach międzywojennych Bukareszt był nazywany Małym Paryżem, Paryżem Wschodu lub Paryżem Bałkanów.
A to dlatego, że jego rozbudową kierowali francuscy architekci. Kiedy w 1982 r. pierwszy raz zajrzałem do Rumunii, znalazłem niewiele podobieństwa do stolicy Francji.
Dziś miasto jest zaniedbane, brzydkie i wygląda tak, jakby ktoś zaczął jego przebudowę/rozbudowę i wyskoczył na piwo albo do roboty na zachodzie Europy, bo zabrakło mu pieniędzy. Domyślam się, że jest to skutek gigantomanii wydumanej przy biurku przez Słońce Karpat czy Uniwersalnego Geniusza, jak żartują sobie Rumunii z Nicolae Ceaușescu.
Dziś miasto zamieszkuje mniej więcej tyle osób, ile jest w Warszawie, czyli ok. 2 mln.
Nazwa miasta pochodzi od rumuńskiego słowa bucurie, co oznacza radość. Jego początki sięgają końca XV wieku, kiedy stał się rezydencją hospodara wołoskiego Włada Palownika, znanego jako Dracula.
Bardziej weseli Rumuni twierdzą, że Bukareszt powstał w miejscu, gdzie Rzymianie założyli miasto. Podobno najpierw Rzymianie zaatakowali Daków i wybili wszystkich mężczyzn, potem zgwałcili wszystkie kobiety. Urodzone z tego dzieci to przodkowie dzisiejszych Rumunów. Inni potwierdzają, że w żyłach Rumunów płynie krew rzymska, ale było inaczej. Otóż Remus i Romulus, żyjący w VIII wieku p.n.e bliźniacy i legendarni założyciele Rzymu, mieli brata Rumunusa, o którym legenda milczy. Gdy dwaj pierwsi zakładali Rzym, ten trzeci wyruszył na wschód, żeby założyć Bukareszt.
Gdzie kończy się legenda i zaczyna prawda, trudno ustalić. Rumuni ciągle poszukują swojej tożsamości. Terytorium, na którym jest dzisiejsza Rumunia, zajmowali Dakowie, podbici przez Imperium Rzymskie. Potem należało ono do różnych księstw. Dopiero pod koniec XIX wieku zawiązało się królestwo rumuńskie. W 1947 r. monarchia stała się republiką. Ostatnie zmiany miały miejsce w grudniu 1989 r.
Pytają mnie znajomi, czy warto jechać do Rumunii i czym się tam zachwycać. Odpowiadam, że warto jechać nawet na koniec świata. Rumunia niczym specjalnym się nie wyróżnia. Ceny podobne jak w Polsce. Może więcej wozów ciągnionych przez konie i biednych ludzi. Miasteczka także zaniedbane i opustoszałe, ponieważ wielu Rumunów wyjechało na Wyspy, do Niemiec, do Austrii, do Włoch. Za robotą.
Tekst i zdjęcia
Alfred Siatecki
Po raz pierwszy od lat województwo lubuskie pokazało się w ITB, największych targach turystycznych w Europie. Na ten czas do Berlina zjechał się cały świat.