2018-03-25, Na szlaku
Wielki barokowy pałac odzyskujący świetność, tajemnicze tunele, legenda o wicekrólu Polski – już tylko to powoduje, że warto się wybrać na Pomorze do wsi Siemczyno (gm. Czaplinek).
Po drodze mija się kilka ładnych miasteczek i wsi.
Dziś to polna droga opodal ciekawej wsi Siemczyno. W XVII wieku biegła tu mocno kręta granica polsko-pomorsko-brandenburska. I właśnie wieś Siemczyno wówczas zwane Heinrichsdorf pierwsza była świadkiem, jak potop szwedzki wlewa się z Pomorza do Polski.
Feldmarszałek brodzi w zbożu
Tak wejście armii szwedzkiej do Polski wyobraził sobie Jerzy Hoffman, reżyser „Potopu”. Jest piękny słoneczny dzień, polna drogą wśród łanów zboża idą tysiące żołnierzy w charakterystycznych mundurach, dziś powiedzielibyśmy strojach, szwedzkich z pikami, bronią palną z XVII wieku i z armatami. Nagle w łan zboża wchodzi starszy człowiek z długimi siwymi włosami i wąsami. To feldmarszałek Arnim von Wittenberg. Przekonany przez zdrajcę i renegata Hieronima Radziejowskiego o tym, że Polska jest praktycznie bezbronna, bierze kłosy w ręce i mówi – Teraz to wszystko nasze. Tyle film, mniej więcej podobnie pisał o tym wydarzeniu Henryk Sienkiewicz w „Potopie” właśnie.
Dziś w Siemczynie łatwo sobie tę scenę wyobrazić. Trzeba tylko znaleźć tę drogę, która wyznaczała granicę. Trudne to nie jest, bo jak się wjeżdża do wsi od strony Czaplinka trzeba skręcić w drogę na Głęboczek, wyjechać za wieś i skręcić w pierwszą polną drogę w lewo. I już jesteśmy na granicy polsko-pruskiej.
Pałac, co piękny był
Ale do Siemczyna warto się wybrać tak po prawdzie dla klucza dworskiego, z którego zachowały się budynki gospodarcze oraz odzyskujący urodę barokowy pałac. W kluczy folwarcznym mieści się hotel i restauracja. Pałac jest w trakcie remontu, który należy do braci Zdzisława i Bogdana Andziaków. I to jest jeden z nielicznych w Polsce przykładów, jak prywatny biznes ratuje zabytek, który wymaga wora pieniędzy.
Sam pałac robi niezwykłe wrażenie. Ulokowany w parku, nad sztucznym stawem, zgodnie ze sztuką budowy barokowych pałaców, jest znakiem zamożności tych, którzy tu mieszkali. Bo klucz siemczyński najpierw należał do znakomitej rycerskiej rodziny von Goltz, w polskiej wersji, bo i takiej używali – Golc lub Golcz. Po drodze był w posiadaniu Puttkamerów, Marwitzów, aż na początku XX wieku trafił w ręce von Bredow, a dokładnie Maszy i Harwiga von Bredow, którzy doprowadzili do pełnego rozkwitu majątek. Po II wojnie pałac był siedzibą PGR, Rolniczej Spółdzielni Kłos, Szkoły Podstawowej. Do dziś zachował się oryginalny podział architektoniczny wnętrz. Natomiast z wyposażenia nie zachowało się nic.
Właściciele oprowadzają po pałacu i pokazują wnętrza, ale raczej warto poczekać, aż zakończy się remont, co ma nastąpić w tym roku.
Warto obejrzeć go z zewnątrz, przejść się po urokliwym parku, spojrzeć na głaz stojący w miejscu pochówku Hartwiga von Bredow, spojrzeć na intrygujące tunele biegnące pod parkowymi pagórkami.
Kościół z kaplicą, albo kaplica z kościołem
Innym ciekawym zabytkiem, po drugiej stronie drogi, jest XIX-wieczny neogotycki kościół ceglany o charakterystycznych cechach gotyku pom pomorskiego. Jednak o wiele ciekawsza jest kaplica, pochodząca z XVII wieku, dziś zakrystia. Jeśli w pobliżu jest ksiądz proboszcz Andrzej Naporowski, jest szansa duża, że kościół otworzy, zaprowadzi do kaplicy i opowie ciekawe historie związane ze świątynią. Pierwsza jest taka, że pod kaplicą gdzieś znajduje się krypta grobowa, w której pochowany miał być wicekról Polski. Nie trzeba być historykiem, aby wiedzieć, że takiego dostojeństwa w Polsce nie było. Legenda jest jednak legendą. W istocie pochowano tu znakomitego przedstawiciela rodu von Goltz, Franza Joachima – polskiego generała i dyplomatę.
Inną ciekawostka jest kopia obrazu, na którym widać Jezusa na krzyżu, pałac siemczyński i jednego z von Goltzów klęczących pod tym krzyżem.
Wieś ze szlakiem turystycznym
Zresztą to nie jedyne zabytki. W całym Siemczynie obecni właściciele klucza pałacowego oraz Stowarzyszenie Henrykowskie wyznakowali szlak turystyczny. Co ciekawsze i ważniejsze obiekty są opisane – na tych obiektach wiszą tablice z opisem danego obiektu – w trzech językach – po polsku, angielsku i niemiecku. To jedyny znany mi przykład takiej dbałości o lokalną historię i lokalne zabytki.
Renata Ochwat
Warto wiedzieć:
Jeśli do Siemczyna wybrać się przez Strzelce Krajeńskie, Człopę, Tuczno, Mirosławiec i Czaplinek, to droga w jedną stronę liczy 143 km. Po drodze warto się zatrzymać na chwilkę w Tucznie, aby pooglądać świetnie zachowany pałac rodziny von Wedel i zabytkowy kościół barokowy. Dziś w zamku mieści się hotel i restauracja.
W Siemczynie w dawnych budynkach gospodarczych mieści się hotel i restauracja ze znakomitą kuchnią. Polecam barszcz czerwony i pierogi ruskie – kuchnia podaje je przysmażone.
Po drodze do Siemczyna warto w Czaplinku odnaleźć Głaz Tempelburg (Tempelburg to do 1945 roku była oficjalna nazwa Czaplinka). Przyniósł go pod Czaplinek trzeci lądolód. Ma 19,5 m obwodu i 3,5 m wysokości. Jest zabytkiem przyrody nieożywionej i jako tai podlega ochronie.
Jeśli ktoś się wybierze w tę trasę, to warto także w Czaplinku posiedzieć chwilkę nad jednym z dwóch wielkich jezior – Drawsko lub Czaplino. To zwykle tu zaczynają się spływy Drawą. Miasteczko jest urokliwe, warto mu poświęcić chwilkę.
W drodze powrotnej można wybrać trasę przez Choszczno. Tu w bazylice znajduje się kolejny ciekawy zabytek, alabastrowe Drzewo Jessego, czyli plastyczne wyobrażenie genealogii Jezusa. To rzadko spotykane plastyczne wyobrażenia.
Koszty. W drogę wybraliśmy się ze znajomymi i solidarnie podzieliliśmy się kosztami. Wyszło po 30 zł za podróż.
Już nie tylko Mostek Świń jest warty tego, aby zajechać do Wismaru. Bo jak już się tam jest, to co kawałek zachwyt. Malutkie miasto nad Morzem Bałtyckim czaruje i uwodzi.