2020-12-02, Na szlaku
Grudzień to tradycyjny czas, kiedy wyprawiamy się do zachodniego sąsiada ba Jarmarki Adwentowe. W tym roku pozostają tylko wspomnienia i grzane wino wyprodukowane własnoręcznie.
Od lat, kiedy tyko zaczyna się Adwent w kościołach chrześcijańskich, nastaje czas jarmarków adwentowych. Wymyślili je Niemcy, a potem rozprzestrzeniły się one na niemal całą Europę. Także i u nas od kilku lat stają się niezbędnym elementem przygotowań do świąt. W tym roku COVID 19 pokrzyżował jednak plany wszystkim i jarmarków prawie nie ma. Dlatego warto sobie przypomnieć, jak to było choćby w ubiegłym roku.
Tradycja sięga średniowiecza
Jarmarki adwentowe są prostym rozwinięciem tradycyjnych targów, jakie w europejskich miastach odbywały się od chwili, kiedy one powstały. Do miasta ściągali okoliczni rolnicy, którzy najpierw wymieniali się z mieszczanami – oni oferowali płody rolne, ryby i inne rzeczy w zamian za wyroby typu obuwie czy odzież. Przed świętami szczególnie chętnie je organizowano. Szczególną formę przyjęły w Niemczech. Szybko stały się atrakcją samą w sobie i rozpowszechniły się w całych Niemczech. Stały się ozdobne, pełne smakołyków, zabawy dla najmłodszych. Wśród najstarszych są te w Augsburgu, które odbywają się od 1489 roku czy w Norymberdze – od 1628 roku. Mniej więcej w tym samym czasie ustaliła się formuła jarmarków w Dreźnie, Berlinie i innych miastach. Nasi zachodni sąsiedzi zwyczajnie sobie przygotowań do świąt oraz samych świąt bez nich nie wyobrażają. Niestety, w tym roku zostaje im tylko wspomnienie. Zatem przejdźmy się po kilku….
Berlin i cała masa atrakcji
Nam najprościej dojechać jest do Berlina, a tam atrakcji jarmarkowych zwykle cała masa. Bo też odbywają się one w rożnych punktach stolicy Niemiec. Ponieważ ja preferują jeżdżenie do Berlina koleją, więc jeżdżę też po mieście miejskimi środkami komunikacji.
I na pierwszy ogień idę na jarmark na Alexanderplatz. Tu właściwie jest wszystko, co można znaleźć wszędzie. Karmy z grzanym, korzennym winem, wurstem – czyli kiełbaskami na ciepło podawanymi w różny sposób i całą masą innych kramów z jedzeniem. Poza tym stoją tu typowe dla jarmarków karuzele ze skrzydłami i inne atrakcje dla dzieci.
Tuż po sąsiedzku, bo po drugiej stronie dworca Alexanderplatz, czyli przy Czerwonym Ratuszu kolejny wielki jarmark. I od tego pierwszego różni się tylko tym, że jest skokowo większy.
Stąd już tylko 5 minut spaceru i dochodzi się do placu Żandarmerii, gdzie jest kolejny słynny jarmark. I on się różni tym, że przede wszystkim płaci się za wstęp, można tam spotkać kramy z ozdobami świątecznymi z całych Niemiec, pokazuje się sporo artystów, jest wytwornie i elegancko. No i tym, że słynne grzane wino podawana jest w specjalnie na ten jarmark produkowanych kubeczkach weihnachtowych. W ubiegłym roku były to granatowe proste kubeczki z najbardziej znanymi obiektami w Berlinie.
Do następnego, też bardzo, a właściwie najbardziej znanego jarmarku – przy kościele Pamięci, czyli w tym miejscu, w którym doszło do tragicznego wypadku z udziałem polskiej ciężarówki, można albo dojść, albo dojechać – najprościej najpierw metrem podjechać do S-Bahn.
Ten jarmark ma niebywałą oprawę, mnóstwo świateł, mnóstwo kramów. Nie ma za to tu tradycyjnych karuzel, bo i miejsca po temu nie ma. W ubiegłym roku wino grzane serwowano tu w kubeczkach w kształtach bałwanków. I nie znam nikogo, kto by sobie tego kubeczka nie kupił. To miejsce na jeszcze kilka innych walorów – właśnie kościół Pamięci dedykowany cesarzowi Wilhelmowi I, tuż obok słynne berlińskie ZOO, kilkaset metrów dalej jest słynny dom towarowy KaDeWe, słynna ulica K’damm, Teatr Des Westen. I jak się komu znudzą przyjemności jarmarkowe, może pójść w inne miejsce.
W Berlinie jest jeszcze kilka, jeśli nie kilkanaście miejsc, gdzie odbywają się jarmarki adwentowe – między innymi przy pałacu Charlottenburg, na Pankow czy Preznlauer Berg.
Jak Poczdam, to u Holendrów
Równie często od kilku lat gorzowianie, razem ze mną, albo też sami jeżdżą do Poczdamu. Ja zwykle tak komponuję wyjazd, żeby być tam w drugi weekend Adwentu, kiedy obywa się Jarmark Holenderski. To prezentacja mieszkańców Dzielnicy Holenderskiej – rękodzieła, tradycji, kuchni – zwykle trzeba spróbować oryginalnej zupy jarzynowej i advocata tak gęstego, że się go je łyżeczkami. Zwykle w południe pojawia się Sinterklaas, czyli Mikołaj, przypływa do portu Białej Floty, gdzie wita go burmistrz miasta i z orkiestrą oraz w towarzystwie paziów przyprowadza na jarmark. Oczywiście, w tym roku tej wizyty nie będzie, dzieciaki z całego Poczdamu i okolic nie mogą tego przeżyć.
W Poczdamie przez cały Adwent obywa się także typowy jarmark – i tu już wszystko jest, łącznie z wielkim kołem młyńskim, na którym w ubiegłym roku małą fortunę straciły dwie nastolatki z Gorzowa.
Poczdamskie jarmarki bywają bardzo tłumnie odwiedzane przez Polaków. No i tu można spotkać kramy z polskim jedzeniem, słodyczami, rękodziełem.
Po strudel jabłkowy i coś jeszcze
Podobnie, ale też odrobinę inaczej wyglądają jarmarki w Saksonii. Centrum stolicy landu, Drezno staje się jednym wielkim jarmarkiem, bo kramy z jedzeniem, winem, słodyczami stają na wszystkich staromiejskich placach, także na Nowym Mieście. I tu też zawsze jest typowy zestaw atrakcji – jak karuzele dla dzieci, żywe zwierzęta, kramy ze słodyczami. Tyle tylko, że tu dominującym przysmakiem jest strudel jabłkowy oraz saksońska zupa gulaszowa.
Drezno samo w sobie jest wielką atrakcją turystyczną, pełną zabytków i różnych atrakcji, a jarmarki tylko jeszcze tę ofertę ubogacają.
Całe miasto pachnie grzanym winem i ciastem. I jest to jedno z nielicznych dużych miast w Niemczech, gdzie w tym roku jarmarki się odbędą, ale ze względu na obostrzenia pandemiczne turyści z Polski raczej tam nie dojadą.
Renata Ochwat
Już nie tylko Mostek Świń jest warty tego, aby zajechać do Wismaru. Bo jak już się tam jest, to co kawałek zachwyt. Malutkie miasto nad Morzem Bałtyckim czaruje i uwodzi.