2021-03-15, Na szlaku
Wysokie wieże, mury obronne, krużganki, zchwycające kamienice sięgające doby renesansu. Wcale nie trzeba jechać aż do Krakowa, żeby to zobaczyć. Wystarczy do Wschowy. To jedna z lubuskich perełek.
Pandemia powoduje, że podróżowanie cały czas jest trudne. Ale z drugiej strony to może być niezły czas, aby zobaczyć lubuskie perełki, do których rzadko kto zwykle zagląda, a szkoda, bo można przeżyć zaskoczenie. Tak jest właśnie z niewielką Wschową.
Na uboczu, ale cały czas w zasięgu
Aby pojechać do Wschowy, gorzowianie muszą sobie zaprogramować wycieczkę, bo miasteczko nie leży po drodze do Zielonej Góry, ani nigdzie indziej, gdzie z reguły się jeżdzi. Ale warto.
Kiedy się jedzie asfaltówką od Sulechowa do Rawicza i dalej do Wrocławia, to i tak miasto się mija bokiem. Co prawda, wieże dwie widać, nawet coś, co można uznać za zabytki też się pokazują. Aby jednak zobaczyć całą urodę tego miejsca, trzeba skręcić w wąską uliczkę, która za niedługą chwilkę odsłoni niemal kompletne mury miejskiej. Po chwili wjeżdżamy przez furtę w murach i dojeżdżamy na parking. I tu już zaczyna się zachwyt. Bo widać ślicznie wyremontowany kompleks barokowych budynków - to dziś biblioteka, widać starą gotycką wieżę, wysoką bardzo, przylepioną do barokowej bryły - to kościół św. Stanisława Biskupa Męczennika i Wniebowzięcia NMP. Pierwotnie gotycka budowla została przebudowana w barokowym stylu i tak skutecznie, że zostały zatarte wszelkie znamiona stylu. Wnetrze też przyprawia o zawrót głowy.
Na horyzoncie majaczy kolejna wieża - to ratusz.
Przy kościele widać staranie utrzymany skwer z bukszpanem. Mijamy go i zagłębiamy się w wąską uliczkę. Po chwilce już widać ratusz w otoczeniu barokowych icrenesansowych kamieniczek. Ratusz - renesansowa budowla, której urodę można dostrzec, kiedy się popatrzy na fasadę. Dziś siedziba władz miasta. I znów skwerek - na obrzeżach stoją trzy bardzo dobrze utrzymane renesansowe budynki i kilka innych, nieco późniejszych.
W drodze na zamek
I już wskażnik kieruje - do zamku. Po zaledwie dwóch minutach coraz bardziej zaintrygowany turysta mija coś na kształt budynku bramnego, mija szachulcowy budynek i już jest na malutkim podwórku, które zachwyca podcieniami, jakie można zobaczyć w królewskich renesansowych siedzibach. I choć wschowski zamek jest nieduży, dziś hotel i restauracja, to i tak miejsce jest śliczne. A jak się człowiek obejrzy, to otwiera się przed nim widok na dwie wieże - kościelną i ratuszową.
Historia zamku jest nierozerwalnie związana z historią Wschowy. Dzieje zamku to ponad 940 lat historii. Najwcześniejsza informacja wskazująca o jego istnieniu mówi: "Zamek starodawno wybudowany, już od roku 1067 w erekcji kościoła Gurawskiego w księgę Dyplomatyczną wciągniony w zmiankowany". Zamek od 1343 roku należał do dóbr królewskich i dlatego był zamkiem królewskim. Przebywali w nim królowie: Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Zygmunt I Stary, August II Mocny i August III.
Dziś niestety, hotel i restauracja są zamknięte i czekają na lepsze czasy.
I do zboru ewangelickiego
A my ruszamy dalej, kolejna wąska uliczka biegnąca między starymi kamienicami wyprowadza na kolejny plac, a tu znów zaskoczenie - kościoł ewangelicki pod wezwaniem Żłóbka Chrystusa. Biały, nieco zniszczony budynek ma typowe dla architektury ewangelickiej cechy - skromny, prosty, bez ozdób, poza jedną plaskorzeźbą.
Renesansowa świątynia powstała w 1604 roku, kiedy to protestanci musieli oddać kościół parafialny katolikom. Zostały w tym czasie kupione dwie kamienice mieszczańskie, przylegające do murów obronnych przy Bramie Polskiej. Przez trzy miesiące trwała ich przebudowa na kościół, który pierwotnie posiadał dwa dachy. Po pożarze, w 1685 roku świątynia została odbudowana i otrzymała obecny kształt. Świątynię wybudowano z cegły. Ciekawostką architektoniczną jest fasada wschodnia, posiadająca w górnych partiach okna, natomiast w szczycie jest dekorowana płytkimi wnękami z motywem dwułuku oraz płaskorzeźbą w niszy, przedstawającą scenę Ukrzyżowania Chrystusa. Salowe wnętrze świątyni jest nakryte płaskim drewnianym stropem, podpartym trzema kolumnami korynckimi. Wzdłuż bocznych ścian znajdują się trzy kondygnacje empor z II połowy XVII wieku. Między empory jest wbudowany od strony zachodniej, eliptycznie wygięty chór muzyczny.
Ulica dalej prowadzi obok cegalnego budynku XIX-wiecznej poczty. To typowy przykład pruskiego budownictwa publicznego. I dalej - można dojść do tak zwanego nowego miasta za murami. I tu kolejne zaskoczenia - pięknie wyremontowane, z zachowanymi gdzieniegdzie pozostałościami po niemieckich szyldach.
Miasto jest niebyt duże, ale uważne i czułe na zabytki oko dotrzeże jego urodę, jego szlachetną kondycję. Lubuska perełka, którą warto zobaczyć.
Renata Ochwat
Warto wiedzieć:
Jeśli jedzie się do Wschowy od strony Sulechowa, to po drodze mija się Trzebiechów, Klenicę, Bojadła, Konotop, Sławę. W każdej z tych miejscowości można coś ciekawego zobaczyć - a to pałac, a to ciekawy dwór, a to w koncu perłę Lubuskich Mazur, czyli Sławę i jezioro Sławskie, największy akwen regionu. To wycieczka na cały dzień, ale jakże ciekawy.
W 1706 roku pola pod Wschową stały się areną jednej z największych bitew Wojny Północnej. Wojska szwedzkie doszczętnie rozbiły wówczas rosyjsko-pruską koalicję. Po rozbiorze Polski miasto znalazło się w granicach Prus, a jego ranga stopniowo malała. Potem było o nim głośno tylko raz.
We wrześniu 1939 roku, kiedy to hitlerowcy parli w głąb Polski, polskie oddziały postanowiły uderzyć na ich terytorium. Udało im się podejść pod Fraustadt i ostrzelać miasto. W rajdzie brał udział między innymi… pluton kolarzy.
Miasteczko ma bardzo bogatę historię, datowaną na wczesne średniowiecze, miasteczko przechodziło z rąk do rąk. Ma za sobą dzieje polski, czeskie, pruskie i saksońskie. Jego dzieje warte są poznania.
Już nie tylko Mostek Świń jest warty tego, aby zajechać do Wismaru. Bo jak już się tam jest, to co kawałek zachwyt. Malutkie miasto nad Morzem Bałtyckim czaruje i uwodzi.