2021-10-19, Na szlaku
Kiedy się jedzie warciańskim wałem, nagle wyrasta tajemnicza budowla z szachulca. To kościół, który już zadziwia, a za chwile może powalić na kolana.
Turystyka w dobie pandemii zmieniła się kompletnie. Mniej jest wyjazdów w egzotyczne kątki, za to jest czas na poznawanie najbliższego sąsiedztwa. Warto pojechać do Ameryki nad Wartą i zapolować na niezwykłe perełki z ciekawymi historiami. Pora zatem spojrzeć na Okszę
Czerwony rygiel i tajemnice
- To się zwyczajnie rzadko, bardzo rzadko zdarza, aby kościoły były tak posadowione – mówi Błażej Skaziński, kierownik gorzowskiej delegatury Urzędu Ochrony Zabytków. Bo kościół w Okszy to właśnie taki niezwykły obiekt. Posadowiony na południowym brzegu Warty, od której dzieli go tylko wał i wstążka asfaltu na nim. Jest pamiątką osadnictwa pruskiego na błotach nadwarciańskich. Został zbudowany w latach 1862-63 jako ewangelicki. Ściany wzniesiono w konstrukcji szkieletowej z wypełnieniem ceglanym.
Kościół został poświęcony jako katolicki 26 lipca 1951. Obiekt został do rejestru zabytków w 2010.
- To przykład tego, jak mieszkańcy, którzy tu przyjechali po II wojnie potrafili zadbać i uszanować to, co po sobie zostawili poprzedni – mówi ksiądz Grzegorz Mikołajczyk, proboszcz parafii w Krzeszycach, której Oksza jest filią.
Proboszcz ma na myśli rzeczywistą rzadkość, prawdziwą perełkę na naszych ziemiach, a mianowicie zachowana tablicę epitafijną poświęconą braciom – Augustowi i Wilhelmowi Reek. Obaj uczestniczyli w wojnie francusko-pruskiej 1871 roku i obaj zginęli. Na wykwintnej, pisanej gotykiem tablicy można przeczytać, że zginęli za króla i dla Boga.
Urok tablicy zachwyca do dziś i można jeszcze dziś stwierdzić, że musiała być droga i złożyła się na nią cała społeczność wsi.
Polskie ślady w kościele
Po konsekracji na kościół katolicki świątynia w Okszy została pozbawiona empory, czyli charakterystycznego dla tych świątyń balkonu biegnącego wewnątrz. Empory w ewangelickich świątyniach służyły do tego, aby cała społeczność danego miasta czy wsi mogła wziąć udział w nabożeństwie o jednym czasie. Do dziś w Okszy widać ślady tego remontu.
O tym, że to katolicka świątynia obecnie jest, świadczy umieszczony w prezbiterium obraz Matki Boskiej Częstochowskiej – dziś to nowa kopia ikony Czarnej Madonny, która wyszła spod pędzla znanego malarza jasnogórskiego Tadeusza Misturę (autora ikony jasnogórskiej do katedry Notre-Dame w Paryżu oraz ikony dla papieża Franciszka przekazanej z okazji wizyty na Jasnej Górze w 2016 roku). Obraz ten został poświęcony w 230 rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 – maja: 3.05.2021 r. Poprzedni obraz ludowy z czasów konsekracji kościoła, został przeniesiony na ścianę do zakrystii.
Będzie renowacja, będzie wydawnictwo
Choć kościół nie jest w najlepszym stanie, bo wymaga remontu, to jednak warto tam zajrzeć, bo rzeczywiście ma w sobie nieodparty urok. Ksiądz proboszcz już rozpoczął starania o pieniądze zewnętrzne konieczne do remontu. Między innymi temu mają służyć sesje popularno-naukowe, które właśnie się w Okszy zaczęły. Planowane jest wydawnictwo poświęcone zarówno Ameryce nad Wartą, jak i samemu kościołowi.
Sama Oksza to wieś powstała w 1726 jako wieś olęderska, czyli zamieszkałą przez kolonistów z Fryzji i Niderlandów. Trudnili się oni rolnictwem, rybołówstwem i pracami przy osuszaniu bagien warciańskich podczas wielkiej melioracji tych ziem w epoce fryderycjańskiej. Dziś mała, ale jakże ciekawa. A o tym, że tuż za rogiem jest Park Narodowy Ujście Warty świadczą choćby klucze gęsi nad głowami, co jest dodatkowym pluem wycieczki do malutkiej Okszy.
Renata Ochwat
Warto wiedzieć:
Do Okszy można się dostać na kilka sposobów – bo od strony Gorzowa przez Świerkocin, od strony Skwierzyny przez Krzeszyce a od Witnicy choćby czynnym promem w Kłopotowie. I albo się pojedzie własnym samochodem, albo ze znajomymi. Można dotrzeć rowerem lub pieszo ze stacji w Nowinach Wielkich. Wszystkie drogi są ciekawe.
Krajobraz kulturowy powstały po wielkiej melioracji w drugiej połowie XVIII wieku na trwałe zmienił ten skrawek świata. Powstały bowiem wsie z domami rozrzuconymi, stojącymi po środku pól. I choć dziś mało kto żyje tam z rolnictwa, to jednak widać dokładnie rolniczy charakter tej krainy.
Melioracja przeprowadzona na rozkaz Fryderyka II Wielkiego domu panującego Hohenzollern kosztowała majątek, ale i tak okazała się projektem chybionym, bo rzeka stale zabiera co jej. W latach odrobinę bardziej mokrych ludzie borykają się z podtopieniami i grząskim gruntem.
Teren ten staje się jednak modny, ponieważ w ostatnich latach sporo nowych mieszkańców się tu pojawiło. Jak mówią zasiedziali – trudno się tu żyje, ale jeszcze trudniej się wyprowadzić.
Już nie tylko Mostek Świń jest warty tego, aby zajechać do Wismaru. Bo jak już się tam jest, to co kawałek zachwyt. Malutkie miasto nad Morzem Bałtyckim czaruje i uwodzi.